piątek, 24 października 2014

8




There's room for two
Six feet under the stars


    Nigdy nie lekceważ ludzi, którzy sprawiają, że się uśmiechasz. A ona jakimś cudem malowała na mojej twarzy uśmiech nawet będąc daleko. Z drugiej strony, przecież wcale jej nie znałem, była dla mnie kimś zupełnie nieznajomym.
- Co się tak szczerzysz? - zapytał Ashton, przerywając mi porywająco ciekawą czynność układania napojów w lodówce.
- Nie można się już uśmiechać raz na jakiś czas?
- Nie można. Jeśli nie zamierzasz podzielić się nowinami z najlepszym przyjacielem! - założył ręce na ramiona, jakby na potwierdzenie tego, że nie zamierza odpuścić, póki nie powiem mu, o co chodzi.
    Był jedną z najbardziej upartych osób, jakie znałem, ale i tak nie zamieniłbym go na nikogo innego. Odkąd trafiłem do tego miasta i poznałem Ashtona, w końcu po tylu latach poznałem, co to prawdziwa przyjaźń. Wiedziałem też, że mimo ciągłego żartowania i dogryzania sobie, zawsze mogłem na nim polegać, bez względu na wszystko.
- Spotkałeś kiedyś kogoś, kto uszczęśliwiał cię samym swoim widokiem w twojej głowie? - zapytałem, nie do końca będąc świadomym słów, które wypowiadam.
- Awww, ktoś tu się chyba zakochał - powiedział kpiącym tonem Ashton.
- Przestań - przewróciłem oczami. - To coś innego.
- Czyli jej nie przeleciałeś? - zapytał, a w jego głosie można było wyczuć ogromne rozczarowanie.
Popatrzyłem na niego karcącym wzrokiem.
- Wciąż tak samo powierzchowny.
- Nie każdy spotyka swoją bratnią duszę i pozwala jej u siebie zostać na noc - prychnął i odszedł, by obsłużyć klienta.
- Ona nie jest moją bratnią duszą! - krzyknąłem za nim.
Wiedziałem, że coś go gryzie, chociaż jak zwykle potrafił to znakomicie ukryć pod sporą dawką sarkazmu i głupich żartów. Przyjaciel na chwilę odciągnął moją uwagę od dziewczyny, z którą miałem się dziś spotkać, a która była dla mnie jedną wielką zagadką. Zagadką mieszającą mi nieco w głowie, chociaż wciąż nie miałem pojęcia, czemu.
- No więc? - spytał Ash, podchodząc do mnie.
- Co więc?
- Co zamierzasz dziś z nią robić? Bo zakładam, że aż tak wielkim frajerem nie jesteś, by się z nią nie umówić po tym, jak spędziła u ciebie noc. Nawet ja bym zadzwonił - uśmiechnął się.
- Jeszcze nie wiem, zamierzam improwizować - odparłem. - W mieście jest kilka miejsc, do których mógłbym ją zabrać.
- Tak, na przykład staw dla rybaków.
- Ha ha. A tak właściwie, to co wczoraj robił nasz Casanova?
Spojrzałem na niego i chociaż się uśmiechał, to jego oczy pozostały bez wyrazu.
- Casanova robił to, co robić powinien każdy facet na imprezie pełnej napalonych licealistek.
Otworzył puszkę pepsi i pociągnął łyk, patrząc na mnie.
- Stary...
- Stary co? - zapytał niemal gniewnym tonem, który mógł oznaczać jedynie kłótnię. Jak zawsze, kiedy Ashton musiał przez chwilę być poważnym, by zmierzyć się z bolesną prawdą.
- Jakim cudem możesz mieć każdą oprócz Chelsea?
Na dźwięk jej imienia skrzywił się, jakby sprawiało mu to ból. Spojrzał na mnie, a mi nie podobało się to, co zobaczyłem w jego oczach.
- Zadaję sobie to samo pytanie codziennie, Cal - odparł zrezygnowanym głosem, poddając się.
Żaden z nas nie miał ochoty na kłótnie.
- Musisz przestać pieprzyć się na prawo i lewo, by zapomnieć, że nie możesz jej mieć - powiedziałem stanowczo.
Podszedłem i objąłem go w przyjacielskim geście i poklepałem po plecach, mówiąc, że wszystko będzie dobrze, nawet jeśli wtedy nie do końca wierzyłem w to, co mówię. Ostatnie, czego chciałem, to mój najlepszy kumpel cierpiący z powodu dziewczyny. Zbyt dobrze wiedziałem, jak cholernie potrafi to boleć.
- Baw się dobrze, Hood - rzucił mi na odchodne.
- Według instrukcji szefie.

***

- Gotowa? - usłyszałam głos Caluma, gdy odebrałam telefon.
Miałam wrażenie, że jego jedno słowo wypowiedziane tak głębokim głosem, dotarło aż do mojego żołądka i ścisnęło go, jednocześnie rozlewając ciepło po całym moim ciele.
Oczywiście to zignorowałam, tłumacząc sobie, że jestem po prostu głodna, a nagła zmiana wewnętrznej temperatury ciała to chwilowy przypływ fali gorąca, jako że Słońce wyszło zza chmur.
- Właśnie wracam z antykwariatu - odparłam, karcąc się za to, że mój głos zabrzmiał jakoś dziwnie piskliwie.
- Świetnie, bo ja właśnie wracam ze stacji. Możemy spotkać się pod moją - na chwilę przerwał i poprawił się - naszą kamienicą?
- Jasne - przytaknęłam i rozłączyłam się, czym prędzej kierując się w stronę miejsca, które ustaliliśmy.
Dojście tam nie zajęło mi dużo czasu, a już z pewnej odległości wiedziałam opartego o murek chłopaka. Miał na sobie czarne spodnie z dziurami na wysokości kolan i ciemną koszulkę z jakimś fajnym nadrukiem. Wpatrywał się w swoje vansy, jednocześnie co jakiś czas zerkając w moją stronę. Odniosłam wrażenie, jakby się trochę wstydził i było to nieco dziwne, bo nie widziałam w sobie niczego, co mogłoby zawstydzić kogokolwiek.
- Hej - powiedziałam, podnosząc dłoń w geście powitania, gdy znalazłam się w odpowiedniej odległości.
- Hej - odparł, wyciągając ręce z kieszeni.
- Więc jaki jest plan wycieczki, panie przewodniku? - uśmiechnęłam się, a Calum odwzajemnił ten uśmiech.
Zauważyłam, że gdy śmiał się, śmiały się nie tylko jego usta, ale jakby cała twarz. Policzki stawały się mniej ostre i zarysowane i przypominały bardziej policzki dziecka. Oczy rozświetlały się, a małe zmarszczki w kącikach powiek dodawały mu uroku. To był uśmiech, w którym można się było zakochać. Nie żebym zamierzała...
- Co powiesz na małe zwiedzanie miasta, a dokładniej każdego jego zakątka, co potrwa dokładnie hmm - udał, że intensywnie myśli. - Jakieś dwie i pół minuty.
- Brzmi nieźle.

    Spacerowaliśmy dość długo, rozmawiając o wszystkim i o niczym, głównie to Calum mówił, opowiadając mi przeróżne historie o śmiesznych sytuacjach związanych z różnymi częściami miasteczka. Mieszkał tu krótko w porównaniu z innymi, ale jak widać nietrudno było dowiedzieć się o nim niemal wszystkiego.
Nasze dłonie kilkakrotnie spotkały się, mimo że były to tylko przypadkowe trącenia, a my udawaliśmy, że tego nie czujemy, to za każdym razem dostrzegałam na policzkach Caluma lekki rumieniec, nie mówiąc już o piekielnym gorącu, które czułam pod własną skórą.
Gdy w końcu wróciliśmy do punktu wyjścia, zapadła nieco niezręczna cisza, gdy stanęliśmy naprzeciwko siebie.
- Dziękuję - spojrzałam na chłopaka. - Za wieczór. Okazuje się, że wybrałam całkiem niezłe miejsce.
Zaczynało się już robić ciemno, a ostatnie ciepłe, czerwonopomarańczowe promienie Słońca znikały za horyzontem, oświetlając od tyłu ciemne kształty drzew, których setki było widać w oddali, gdy patrzyło się w stronę lasów.
- Więc...dobranoc - powiedziałam i odwróciłam się, by wejść do kamienicy, gdy jedno słowo sprawiło, że zatrzymałam się.
- Poczekaj.
Ponownie zwróciłam się w stronę chłopaka z pytającym spojrzeniem.
- Pomyślałem, że może...może jest jeszcze jedno miejsce, które chciałbym ci pokazać.
Spojrzałam na Caluma oczyma pełnymi zdziwienia i ciekawości, a on tylko zaczął iść w stronę schodów przeciwpożarowych i w połowie odwrócił się tylko po to, żeby przekonać się, że nadal nie ruszyłam się z miejsca.
- Nie pomyliły ci się przypadkowo wejścia do budynku? - zapytałam.
- Wątpisz w moje zdolności przewodnika? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Niech ci będzie - odparłam zrezygnowana i ruszyłam za nim.
Schody, choć mosiężne i na pewno dość stare, trzeszczały przy każdym kolejnym kroku, który przybliżał nas do celu, na wyższe poziomy.
   Byłam pewna, że zatrzymamy się na czwartym piętrze, a wtedy Calum pokaże sztuczkę z otwieraniem okna od zewnątrz i w końcu będę mogła odpocząć we własnym mieszkaniu.
Minęliśmy jednak zarówno czwartą, jak i piątą kondygnację. W końcu Calum stanął na samym szczycie budynku i podał mi dłoń, bym mogła z łatwością się tam dostać.
Jego uścisk był mocny i pewny. Chociaż nasze dłonie zetknęły się jedynie przez kilka sekund, przez te kilka sekund poczułam się tak bezpiecznie, jak jeszcze nigdy w życiu.
Calum włożył ręce w kieszenie swoich czarnych spodni i stanął nieruchomo, podziwiając widok, jaki roztaczał się w dali.
Z tego miejsca wszystko wydawało się takie małe. Małe były domy, drzewa, ludzie, ale też wszystkie problemy.
- Pięknie - szepnęłam, wywołując tym samym dumny uśmiech na twarzy chłopaka.
Ściemniło się już na tyle, że na niebie zaczęły pojawiać się kolejne migające punkty.
- Dawno już nie widziałam tylu gwiazd. Ostatnio nie miałam nawet chęci patrzeć się w górę, kiedy zajmowało mnie tyle przyziemnych spraw - powiedziałam.
Cal spojrzał na mnie, lecz nie potrafiłam jednoznacznie odczytać, co też chodzi mu po głowie.
- Zaproponowałbym ci coś, ale możesz uznać to za nieco niestosowne.
W mojej głowie nagle pojawiło się tysiąc obrazów, nie ukrywajmy, że zabrzmiało to dość jednoznacznie.
- Zależy jak bardzo niestosowne - odparłam i zaznaczyłam: - Bo jeśli zamierzasz mnie...
- Nie, nie nie - przerwał mi gwałtownie Calum, a mi wydało się, że jego policzki nagle przybrały inny odcień niż zwykle.
- Ashton zostawił coś u mnie ostatnio i pomyślałem, że może byłoby weselej wykorzystać to z kimś...fajnym.
- Kontynuuj - odparłam zaciekawiona.
Calum sięgnął do kieszeni i wyjął stamtąd pojedynczego jointa.
- Oh, faktycznie niestosowne - zauważyłam.
Chłopak nie wiedział, jak ma się zachować, bo powiedziałam to tonem głosu, z którego nie dało się jasno wywnioskować, czy podoba mi się to, co widzę. Spuścił wzrok i pokręcił głową.
- Wiedziałem, że to nie... - zaczął, ale mu przerwałam.
- Masz zapalniczkę?



    Trawka oczyściła nasze głowy ze zmartwień, zostawiając tam jedynie miłe wspomnienia i beztroskie myśli.
Leżeliśmy obok siebie, przekazując z dłoni do dłoni końcówkę skręta, by co chwilę wypuszczać z ust ostatnie kłęby dymu.
Patrzyłam jak Cal wydmuchuje szary dym, który ginął moment później, rozpływając się w nocnym powietrzu. Nie czułam, że robię coś złego, wręcz przeciwnie, spędzałam jedną z milszych nocy w moim życiu.
- Zawsze chciałem to zrobić - odezwał się Cal lekko zachrypniętym głosem, przez który dostałam ciarek na całym ciele. To znaczy, oczywiście dostałam ich z powodu zimnego powiewu wiatru.
- Ja też - zaśmiałam się.
- Niebo jest dziś takie piękne. I to wcale nie przez trawkę - odezwał się Calum, podkreślając ostatnie słowa.
- I takie spokojne - dodałam.
Zaciągnęłam się tym razem tylko rześkim nocnym powietrzem.
- Widzisz tamte gwiazdy? - Cal wskazał palcem w nieokreślonym kierunku, a ja przyjrzałam się dokładnie.
- Mhm - przytaknęłam.
- To Smok.
Spojrzałam na niego, przekręcając głowę.
- Nie wiem, co jeszcze brałeś, ale zaczynam się bać.
Calum zaśmiał się i zaczął wszystko wyjaśniać.
- To konstelacja. A tam - wyciągnął dłoń, a ja zobaczyłam jeden wyróżniający się punkt - to Gwiazda Polarna.
- Tę znam.
- Dawniej była jedynym punktem odniesienia dla ludzi, którzy się zgubili.
Przez chwilę po prostu leżeliśmy w ciszy, wsłuchując się w ciche dźwięki wydawane przez świerszcze i przejeżdżające w oddali pojedyncze samochody.
W końcu nie wytrzymałam i przerwałam ciszę wypowiadając jedno pytanie.
- Zgubiłeś się kiedyś?
Calum westchnął tylko, nadal wpatrując się w ciemne sklepienie z milionem rozświetlających je punktów.
- To opowieść na inny dzień, Scarlett. Albo inną noc.
Dałam za wygraną, bo nie miałam innego wyjścia. Poza tym i tak odpływałam już w zupełnie inny świat. Dziwnie byłoby mówić, że zapadałam w sen, bo już od momentu wejścia na dach wydawało mi się, że śniłam.
W ciągu tych kilku minut, gdy wsłuchiwałam się w regularny oddech Caluma leżącego obok mnie, pomyślałam, że może ten świat wcale nie jest taki okrutny, jakby się mogło wydawać.
Może istnieje jednak szczęście. Trzeba tylko nie bać się go szukać.





Dajcie znać, jeśli Wam się podobało, będzie mi niezmiernie miło!
Wiem, że pewnie macie tysiące innych rzeczy do roboty, bo samej ostatnio na nic nie starcza mi czasu, więc naprawdę doceniam, jeśli nadal czytacie moje fanfiction.
W ogóle, to mam już pomysł jak pociągnę je dalej, napisałam już nawet kilka zdań, które umieszczę w epilogu, chociaż do niego jeszcze spora droga.
Trzymajcie się.
M. (@irwinflex)





12 komentarzy:

  1. Świetny. To fanfiction ma coś magicznego w sobie i je uwielbiam. :)
    Czekam na kolejny.
    Powodzenia i weny życzę. ♥
    qustysia

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny jak zwykle. Nie spodziewałam się po Calu tego, że wyciągnie jointa. Zaskoczyłaś mnie tym.
    Czekam na next.
    Życzę weny buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem jakim cudem... ale jakimś -trafiłam na Twojego bloga.
    I cieszyłam się z tego powodu jak małe dziecko z lizaka. Naprawdę.
    Podbiłaś moje serce "Hunger'em" i czytając "Heartwrecker" coraz bardziej zatapiałam się w Twoim stylu pisania. Tęskniłam za kimś, kto naprawdę ma pojęcie o pisaniu i wkłada serce (i mózg, bo i takich nie brakuje) w to, co robi.
    Nawet nie wiedziałam, że wreszcie zdobyłaś się na prowadzenie nowego bloga, po tym małym incydencie z ostatnim fanfiction :)
    Gratuluję (tj. zazdroszczę) Ci tej cholernej pomysłowości i smykałki (?) do podbijania serc czytelników :)
    Weny, powodzenia i czego tam jeszcze powinnam Ci życzyć :)
    Do następnego xox

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zawsze rozdział genialny i taki słoooodki :3 Uwielbiam ich i shippuje tak bardzo dsbcjsdvcjvchzjhvaksvuysdv czekam na kolejny rozdział
    @himyliam

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze, że zbliżają się do siebie. A co do Asha to szkoda, że mu nie wychodzi z Chelsea, ale coś czuje, że w dalszych rozdziałach, przy pomocy Scar ulegnie to zmianie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział cudowny, jak zawsze z resztą. Szkoda mi Ashtona, biedak się zakochał w nieodpowiedniej dziewczynie... Ale może Calum ma rację, może jego przyjaciel powinien przestać zabawiać się z przypadkowymi laskami i wziąć się w garść? Bo takie zachowanie do niczego nie prowadzi.
    Cieszę się, że ta dwójka coraz bardziej zbliża się do siebie. Szczerze mówiąc to przypuszczałam, że Calum zabierze ją na ten dach. Scarlett nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jaki zaszczyt ją spotkał, haha. Spodziewałam się wszystkiego po tej 'nieprzyzwoitej propozycji' ale nie jointa, serio haha XD Myślałam, że będą gadać o głupotach, ale zamiast tego, zabrnęli w poważniejsze tematy. No ale najwyraźniej Calum nie miał ochoty przeprowadzać poważnej rozmowy. Może to i lepiej?
    Świetny rozdział, bardzo przyjemny i ciekawy. Z resztą jak zawsze. Ja uwielbiam wszystko co czytasz, więc żadna nowość jak dla mnie, hihi. Życzę masę weny i pozdrawiam ciepło!

    Your perfect imperfections

    OdpowiedzUsuń
  8. to ff to jakaś magia, jeju

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeju, no... Biedny Ash... Znaczy się, nie do końca taki biedny. Te licealistki... :/
    I tak mi go żal. :( Głupia Chelsea. Dlaczego akurat ona? Calum ma rację. Ashton powinien wziąć się w garść.
    Okej, koniec użalania się nad Ashem, bo po pierwsze się powtarzam, a po drugie to opowiadanie jest o Calumie. ;*
    Świetnie, że on i Scarlett tak się do siebie zbliżają. ♥ Powoli chyba się w sobie zakochują, a o to przecież chodzi. :D Uwielbiam ich i shippuję. :*
    Tak jakoś myślałam sobie, że zapewne zabierze ją na ten dach. Atmosfera była genialna. *.* Ostatnio tak sobie siedziałam na dworze i patrzyłam w gwiazdy. I wtedy pomyślałam, że fajnie by było, gdyby ktoś tak ze mną posiedział. Tak, to byłoby piękne. *.* Pomarzyć dobra rzecz. Przynajmniej Scarlett przeżyła coś takiego. ;)
    Pozdrawiam i duuuuuużo weny życzę do pisania kolejnego rozdziału. :*********

    OdpowiedzUsuń
  10. Masz talent, tyle w temacie. Piszesz po prostu genialnie. Życzę dużo weny i tego abyś sie nie zniechęcala NIGDY😄😄 Z niecierpliwością czekam na następny 😏😉

    OdpowiedzUsuń

Czytelnicy