piątek, 17 października 2014

7




"W życiu nie uczymy się niczego ważnego, jedynie sobie przypominamy"



Obudziłam się z ogromnym bólem głowy, a głębokie dźwięki drgających strun tylko pogarszały sprawę.
- Czemu tu jest tak głośno? - wymamrotałam, wtulając twarz w miękką poduszkę.
Poduszkę pachnącą...chłopakiem.
Cholera pomyślałam, a chwilę później wspomnienia z wczorajszego wieczoru i nocy zaczęły pojawiać się w mojej głowie jak klatki wyświetlanego filmu. Każdy kadr odczuwałam jako kolejną miniszpilkę wbijaną w mój mózg. Przypominanie ciągnęło za sobą jakieś koszty.
Cieszyłam się z jedynie z faktu, że w ogóle wszystko pamiętałam, że nie urwał mi się film. Nie sądziłam, że wypiłam dużo, szczególnie w porównaniu z innymi, ale bez wątpienia oni mieli jednak większą wprawę i doświadczenie.
Powietrze, którym zaciągnęłam się, biorąc kolejny oddech, przypomniało mi, że nie zorientowałam się jeszcze, gdzie właściwie jestem. Podniosłam prawą powiekę, a gdy blask światła uderzył w moją źrenicę, wbijając jedną z bolesnych szpilek, drugą powiekę odważyłam się podnieść dopiero kilka sekund później.
Uciążliwe brzdąkanie, które w innych okolicznościach mogłabym uznać za swego rodzaju muzykę, ciągle niosło się po pokoju. Jęknęłam i powoli usiadłam na łóżku, a kiedy już miałam rozejrzeć się po pomieszczeniu, napotkałam czyjś wzrok. Brązowe oczy z niewielkimi zmarszczkami w kącikach, które oznaczały, że osoba ta się uśmiechała.
- Witamy w świecie żywych.
Dźwięk jego głosu brzmiał tak, jakby krzyczał wprost do mojego ucha, mimo że siedział na fotelu kilka metrów dalej.
- Musisz tak krzyczeć? - zapytałam, a w odpowiedzi usłyszałam tylko cichy śmiech.
Calum odłożył gitarę, która wcześniej spoczywała na jego nogach i brzuchu, po czym wstał i zniknął na chwilę we wnęce, gdzie zapewne musiała znajdować się kuchnia. Gdy wyszedł zza ściany, w ręku trzymał dwa parujące kubki.
Podszedł i podał mi jeden z nich, jednocześnie siadając na brzegu łóżka, jakby bał się zbliżyć do mnie na mniejszą odległość. Może to głupie, ale spodobało mi się to i bez wątpienia dobrze o nim świadczyło.
- Często tak kończysz imprezy? - zapytał, pociągając łyk kawy, która - tak nawiasem mówiąc - smakowała niemal jak napar bogów.
- Problem polega na tym, że nie kończę tak imprez, bo na nie nie chodzę...iłam - odcięłam się, na moment zbijając go z tropu.
- Uhm - mruknął. - Właściwie to mnie też dość trudno na nich spotkać. O ile Ashton nie zaciągnie mnie tam na siłę, a nie wiem, czy zauważyłaś, ale nie sposób mu odmówić.
Nie wiedząc, co mam odpowiedzieć i jak pociągnąć rozmowę, po prostu koncentrowałam się na przyswajaniu kofeiny, która powoli sprawiała, że czułam się chociaż odrobinę lepiej.
- Wiesz - powiedział Calum - to dziwne, że nie wydaje mi się to nienormalne?
Uniosłam jedną brew w pytającym geście, chociaż chyba wiedziałam, o co mu chodzi, bo sama to czułam, nawet jeśli nie byłam tego świadoma.
- Mam wrażenie...
- Jakby to było całkiem normalne, jakbyśmy się znali, jakbyśmy byli przyjaciółmi.
Spojrzał na mnie i w tym samym momencie spuściliśmy wzrok, jakby coś w naszych wzajemnych odbiciach w oczach drugiej osoby poraziło nas jak błyskawica.
No dobra, nieco przesadziłam, ale w tamtym momencie właśnie to odczułam.
- Chcesz coś do jedzenia? - zapytał Calum, próbując szybko zmienić temat, bo chyba też poczuł się niezręcznie.
- Nie, dzięki - odparłam i wtedy mój żołądek popisał się serią głośnych bulgotów. Serio żołądku? Serio?
- Twój brzuch mówi co innego - zauważył i ruszył w stronę lodówki.
- Naprawdę, nie musisz.
Odstawiłam kubek na stolik obok łóżka i poszłam za nim. Zabrałam moje buty, które leżały obok, a ja nie przypominałam sobie momentu, w którym zdjęłam je poprzedniego wieczoru, więc musiał to zrobić Calum, wpatrujący się w tamtym momencie we wnętrze lodówki. Po jego minie wywnioskowałam, że raczej nie zjem tu dziś śniadania.
Zamiast tego, rzuciłam wzrokiem na okno i intuicyjnie podeszłam bliżej, podczas gdy Calum najwyraźniej próbował oczami wyczarować jakieś jedzenie. Albo po prostu bał się odwrócić, bo to oznaczałoby przymus ciągnięcia rozmowy, która stała się niezręczna. Nie zauważył momentu, gdy oparłam dłonie na parapecie, bo musiałam się podtrzymać.
Otworzyłam jedno skrzydło okna i wychyliłam się odrobinę, by przekonać się, że to, co widzę, jest prawdziwe.
- Co do cholery... - wymsknęło mi się, a wtedy Cal odwrócił się.
- Potrzebujesz świeżego powietrza, czy po prostu podziwiasz widoki?
- Gdzie ja właściwie jestem? - zapytałam zdezorientowana.
- Jak to gdzie, przecież u mnie, w moim mieszkaniu.
- Nie, nie - przerwałam mu. - Co to za budynek?
Calum spojrzał na mnie, jakbym potrzebowała leczenia psychiatrycznego.
- Prawdopodobnie wybudowano go kilkadziesiąt lat temu, może z cegieł, ale nie znam się na tym.
- Och, przestań! - krzyknęłam i miało to zabrzmieć gniewnie, ale mój śmiech zepsuł ten efekt.
- To moja kamienica - powiedział spokojnie, uśmiechając się.
Zamilkłam na chwilę, spojrzałam na boki i w końcu zatrzymałam wzrok na brązowych oczach. Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam:
- Chyba nie tylko twoja.
Nie wiem, które z nas było w tamtym momencie bardziej zdezorientowane, bo mina Caluma wskazywała na to, że żałuje przyprowadzenia mnie do swojego mieszkania, gdyż najwyraźniej nie byłam zdrowa umysłowo.
- OK, nic już nie mówię, bo najwidoczniej tylko się pogrążam - powiedziałam, próbując rozładować napięcie, które wytworzyło się nagle między nami.
Zrobiłam kilka kroków w stronę drzwi zdeterminowana, by jak najszybciej opuścić mieszkanie Caluma z nadzieją, że dostanie amnezji i zapomni o całej tej sytuacji. Chłopak jednak zaczął intensywnie nad czymś myśleć i po chwili doznał nagłego olśnienia.
- Nie wynajmujesz przypadkiem mieszkania od miłej pani w nieco średnim wieku, która sprawia wrażenie takiej, która wie o tobie więcej niż ty sama? - zapytał zagadkowo.
Pokiwałam tylko powoli głową.
- Nie dziwi cię fakt, że dziwnym trafem spotkaliśmy się jednej nocy, a tuż potem zamieszkałaś w tym samym budynku, co ja?
- Zbiegi okoliczności, nic nadzwyczajnego - odparłam, bagatelizując wszystko.
- Albo zbiegi okoliczności, którym ktoś trochę pomógł...
Pomyślałam chwilę i wszystko zaczęło układać się w pewną logiczną całość. Spojrzałam na Caluma i w tym samym momencie wypowiedzieliśmy jedno słowo:
- Rose.
Zaśmialiśmy się, tak naprawdę bez jakiegokolwiek powodu.
- Powinnam już iść - zaczęłam.
- Naprawdę mieszkasz na czwartym piętrze?
Calum wciąż nie mógł najwyraźniej w to uwierzyć.
- Co w tym jest takiego dziwnego?
Wzruszył ramionami i zastanowił się chwilę nad odpowiedzią.
- W końcu mam sąsiadkę. Nigdy nie przypuszczałem, że trafi mi się taka ładna, liczyłem raczej na kogoś z osiemdziesięcioletnim doświadczeniem życiowym.
Uśmiechnęłam się pod nosem, nie wiedząc, jak zareagować na komplement, który padł w moim kierunku.
- Dziękuję. Za przenocowanie mnie.
- Nie ma sprawy - odparł mechanicznie Calum.
Otwierałam już drzwi, gdy zawahałam się na moment i ponownie zwróciłam się w jego stronę.
- Uhm...muszę dziś prawdopodobnie pojawić się w antykwariacie, wiesz, Rose załatwiła mi tam pracę, ale może... - język zaczął mi się plątać, jak zwykle, gdy musiałam rozmawiać z kimś, kogo praktycznie nie znałam. Calum jednak patrzył na mnie wzrokiem, które sam w sobie mnie uspokajał, więc kontynuowałam moją mało składną wypowiedź.
- Może chciałbyś pokazać mi miasto? Byłoby fajnie wiedzieć, gdzie tak właściwie zdecydowałam się zamieszkać. Jeśli masz już inne plany albo jeśli po prostu nie chcesz, to powiedz, nic się nie stanie, naprawdę...
- Scarlett - przerwał mi Calum z poważną miną, która jednak zmieniła się w promienny uśmiech. - Z przyjemnością będę twoim przewodnikiem.
- Siedemnasta? - zaproponowałam.
- Pasuje.
- W takim razie...do zobaczenia.
Kiedy zamknęłam drzwi i znalazłam się na klatce, zauważyłam, że się uśmiecham.
Głupia.




Jako, że stan zdrowia właściciela antykwariatu się poprawił, co przekazała mi Rose w krótkim smsie, postanowiłam ruszyć tam jeszcze dzisiaj. Adres napisany mi przez Rose na kartce mówił mi niewiele, dlatego gdy zobaczyłam starszą kobietę zmierzającą w moją stronę z naprzeciwka, postanowiłam zapytać ją o drogę. Z uśmiechem wyjaśniła mi, jak mam dość na Devon Avenue i okazało się, że Rose nie kłamała, mówiąc, że to niedaleko. O ile cokolwiek w tym mieście mogło znajdować się dalej niż piętnaście minut drogi.
Pięć minut po tym, jak podziękowałam za danie mi wskazówek, dotarłam na miejsce. Upewniłam się, że trafiłam pod właściwy numer, gdy porównałam cyfrę na skrawku papieru z tą, która widniała na ciemnoniebieskim kwadracie wiszącym obok starych, rdzawobordowych drzwi.
Bez dłuższego namysłu pchnęłam je, sprawiając jednocześnie, że wprawiłam w ruch blaszane dzwoneczki zwisające z sufitu. Ciepły dźwięk na dłuższą chwilę wypełnił przestrzeń, gdy ja rozglądałam się wokół, lustrując pomieszczenie wzrokiem. Naprzeciw mnie stało stare biurko, widocznie służące właścicielowi za ladę, bo było długie i dość szerokie. Wzdłuż ścian ustawiono identyczne regały, niektóre stały też w innych miejscach, tworząc minilabirynt i gdyby nie fakt, że budynek był niewielki, można by było się zgubić. Półki w większości zapełnione były przeróżnymi, przeważnie starymi książkami, ale dostrzegłam też inne antyki, między innymi zegary czy pozytywki.
Mój wzrokowy rekonesans został przerwany przez miły głos, który jak się okazało, należał do starszego pana, który ni stąd ni zowąd pojawił się za ladą.
- Witam, w czym może służyć? - zapytał z delikatnym uśmiechem.
- Mam na imię Scarlett - zaczęłam - i Rose powiedziała, że może potrzebować pan kogoś do pracy.
- Och, Rose!
Właściciel wyszedł zza biurka i podał mi dłoń, a ja odwzajemniłam uścisk.
- Witaj w moim królestwie.
- Prowadzi pan antykwariat, prawda?
- Ludzie różnie to nazywają, ale można tak powiedzieć.
- Nie pomyślałabym, że antykwariaty mają prawo bycia w małych miastach, jak to - zauważyłam.
- Niewiele jeszcze wiesz o życiu, a szczególnie o takich miasteczkach jak nasze, moje dziecko. Antykwariaty to wspomnienia, a ludzie potrzebują wspomnień w każdym miejscu.
Uśmiechnął się tajemniczo.
- Jak długo prowadzi pan ten...cokolwiek to jest?
- Prawie czterdzieści lat - powiedział, a ja powstrzymałam się od otworzenia szeroko oczu.
- Co będzie należało do moich obowiązków, panie...
- Ed. Mów mi Ed, poczuję się młodziej - zaśmiał się. - Tak czy inaczej, będziesz przyjmować zamówienia, wyceniać towary, sprzedawać książki i inne rzeczy. Możesz zacząć od jutra. Rose mówiła mi przez telefon, że dopiero co przyjechałaś, przyda ci się trochę wytchnienia.
- Dziękuję, ale prawdę mówiąc, byłabym wdzięczna, mogąc się zająć czymś już dzisiaj.
Ed popatrzył na mnie ze zdziwieniem, ale w tym pozytywnym znaczeniu, wyraźnie nie spodziewając się takiego zapału.
- Na zapleczu jest trochę papierów, możesz je przejrzeć, posegregować. Miałem się za to zabrać wieki temu. Jest też trochę pudeł, oddanych jakiś czas temu przez rodziny osób, którym już się nie przydadzą.
Zrozumiałam aluzję i chociaż czułam się nieco dziwnie, mając grzebać w pamiątkach po ludziach, którzy odeszli, z drugiej strony wydawało mi się to ciekawe.
Ed zapraszającym gestem machnął w stronę zaplecza, a ja na kilka godzin zagłębiłam się w sterty papierów, starych dokumentów. Moją uwagę szczególnie przykuł jeden stary, zniszczony zeszyt, owinięty w czarny skórzany futerał, który nie był w najlepszym stanie. Przejrzałam pobieżnie kartki, na tyle uważnie jednak, by zdać sobie sprawę, iż był to dziennik. Pamiętnik.
Usiadłam wśród tysiąca różnych kartek na zapleczu, które pachniało waniliowymi świeczkami i zaczęłam czytać. W miarę jak mój wzrok przesuwał się po kolejnych linijkach tekstu, moje oczy otwierały się coraz szerzej, jednak Ed przerwał mi w pewnym momencie, dając mi znak, że mogę już iść, bo chce zamknąć, schowałam szybko dziennik do torby i kilka minut później byłam już na zewnątrz.
Szłam w stronę domu, zapominając powoli o tym, co spoczywało na dnie mojej torby, jednak w podświadomości kiełkowało przekonanie, że ten zwykły dziennik niedługo stanie się czymś ważnym.
Nic nie dzieje się bez powodu i czasami przypadkowo znajdowane rzeczy zostawiają ślad w naszym życiu.
Rzeczy albo ludzie.



Woah, siódmy rozdział za nami, poszło szybciej niż myślałam! Jeśli wytrwaliście aż do tego momentu, brawo. Pamiętajcie, że możecie podzielić się ze mną odczuciami po rozdziale w komentarzu, nawet nie macie pojęcia jak dużo uśmiechu na mojej twarzy wywołały ostatnie komentarze.
Możecie pisać na twitterze, hashtag #neverlandff
Miłego weekendu, oby wydawał się jak najdłuższy. See ya.
M. (@irwinflex)

16 komentarzy:

  1. TAK! TAK! UMÓWILI SIĘ!
    Tak wiele radości sprawia czytanie tego ff, że aż trudno mi uwierzyć. Jest znakomite pod każdym względem. Masz wspaniały styl pisania, jak i fabuła jest genialna. Nie mogę się doczekać ich dalszych losów oraz tajemnicy pamiętnika.
    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale super *.* życzę Ci weny i jestem strasznie ciekawa jak to się potoczy xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale Ty masz talent dziewczyno! ;o Będzie super, hiper, ekstra <3 Prawie jak moja praca na olimpiadę (taki żarcik, będzie beznadziejna, a Twoje opowiadanie super :c)! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe co takiego Scar wyczytała w tym pamiętniku. Swoją drogą, miło ze strony Cala, że zgodził się ją oprowadzić.

    OdpowiedzUsuń
  5. wspaniały. ciekawe jak dalej rozwinie się ta historia z dziennikiem i do kogo on należał...

    OdpowiedzUsuń
  6. I tak ten weekend pewnie szybko minie co do rozdzialu to jest super ciekawe co jest w tym dzienniku napisane co do relacji miedzy nia a calumem to calkiem fajnie sie zapowiada

    OdpowiedzUsuń
  7. Rose to wróżka :)
    Tak jakby przewidywała przyszłość.
    Calum i Skarllet. Tak zapowiada się to ciekawie i jeszcze ta popołudniowa randka.
    A co będzie w pamiętniku ?
    Pozdrawiam i czekam na następny.
    @LovEdand1D

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam rozdział już rano, ale uznałam że halo przecież należy Ci się komentarz i miałam ochotę popukać się w głowę, że od razu tego nie zrobiłam.
    Nie wiem dlaczego, ale mam wciąż wrażenie że za tą tajemnicza aurą kryje się coś ponad rzeczywistość. Jest tutaj tyle magii, że aż mogę ją brać garściami! Rose wydaje się być tutaj dość znaczącą postacią... a może nie? Może mi się wydaje, może tak ma się nam wydawać. Hum. Cholera, naprawdę świetnie Ci idzie to wszystko! Jest też i wątek Caluma i Scarlett, cudownie że się umówili. Między nimi cały czas coś iskrzy i to również jest suuuper magiczne! Do tego dochodzi antykwariat i tajemniczy pamiętnik. Pamiętniki jeśli się pojawiają, potrafią czasem namieszać. Zastanawiam się czy tutaj też tak będzie..
    Wspaniały rozdział, życzę Ci aby pisanie przynosiło Ci wiele frajdy a nam tak piękne rozdziały! :)xx
    Ps.
    Chciałam napisać, że błagam by ten komentarz się dodał a potem uznałam, że lol doda się bo jestem zalogowana a nie "niby zalogowana" kilkam dodaj i co ... oczywiście, że się nie dodał... lol ._. blogger mnie nie lubi :<

    OdpowiedzUsuń
  9. No i znowu cudowny rozdział :D hdhsdcvshdvksdfvefvshd ciekawy wątek z tym pamiętnikiem. Jestem niego bardzo ciekawa, ale chyba bardziej nie mogę doczekać się kiedy Calum bedzie pokazywał miasto Scarlett *.*
    @himyliam

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział! Ten pamiętnik coś może namieszać :D czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. tak bardzo zastanawiam się co z tym pamiętnikiem. @tumartyna

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam to opowiadanie, bo czuję w nim magię. Magię w prostocie tej historii. Właśnie takie opowiadania należą do moich ulubionych. Proste historie zwykłych ludzi.
    Biedna Scarlett. Tak to jest, jak wypije się za dużo alkoholu. Później ląduje się w mieszkaniu obcego chłopaka. Ale oni wcale nie są tacy obcy. Przecież są sąsiadami. Dobrze, że dziewczyna przełamała się i spytała Caluma, czy nie oprowadzi jej po mieście. Coś czuję, że z ich spotkania wyniknie coś ciekawego. A jeszcze bardziej ciekawa jestem, jaką rolę odegrała w tym wszystkim Rose. Jak to zrobiła, że ich drogi się skrzyżowały? A co najważniejsze, dlaczego? Bardzo mnie to zaintrygowało.
    Ed od razu podbił moje serce. Ale to dlatego, że mam słabość do starszych ludzi. No i jeszcze jego imię, musiałam go pokochać haha. Nie mogę się doczekać, aby dowiedzieć się, co takiego Scarlett przeczytała w tym dzienniku. Mam nadzieję, że niebawem uchylisz nam rąbka tajemnicy.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, życzę dużo weny i pozdrawiam!

    Zapraszam do siebie w wolnej chwili :) Your perfect imperfections

    OdpowiedzUsuń
  13. Przepraszam, że tak późno, ale miałam tak zabiegany tydzień, że nie byłam w stanie wygospodarować ani chwilki czasu.
    Poczułam magię. Po prostu poczułam magię. *.* Ta rozmowa Scarlett i Caluma... Mistrzostwo. ♥ Czułam się naprawdę zaczarowana. *.*
    Oprowadzenie po mieście... Jej, zapowiada się bardzo ciekawie. ;)
    Postać Rose jest świetna w tym opowiadaniu. I jeżeli oni będą razem, to m.in. dzięki niej. ♥
    No i ten pamiętnik... Ciekawa historia. Btw, ciekawe, czyj on. :) Hm... Przypuszczam, że nie będzie to jakaś przypadkowa osoba. :)
    Podsumowując, jest bardzo bardzo ciekawie i normalnie już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału i choćbym miała nie spać, na pewno go przeczytam. ;****

    OdpowiedzUsuń

Czytelnicy