"Nie wiem doprawdy, co się ze mną dzieje w jej obecności,
zda się, że zmienia się we mnie dusza i inaczej działają nerwy"
- Stary, ta dziewczyna właśnie ci... - zaczął Ashton, wytrącając mnie z zamyślenia, gdy dziewczyna powtórzyła gest Chelsea i też pomachała w naszą stronę.
- Zamknij się.
- Cal, ona siedzi razem z Chelsea, możesz mnie jakoś wkręcić?
- Uspokój się, nawet jej nie znam - przerwałem mu, ściszając głos, bo zbliżaliśmy się do ogniska.
Zatrzymaliśmy się jakiś metr od całego towarzystwa, a ja nie miałem odwagi, by podnieść wzrok, więc początkowo wbiłem go we własne buty, a potem patrzyłem, jak tańczą czerwonopomarańczowe płomienie.
- Co tam u was, chłopaki? - zagadał jeden z kolegów Chelsea, który znał też Ashtona, jednak nie pamiętałem jego imienia.
- OK, po staremu - odpowiedziałem niezbyt entuzjastycznie i mało oryginalnie, ale, prawdę mówiąc, nawet nie do końca zdawałem sobie sprawę z tego, że słowa w ogóle wydostawały się z moich ust.
Ogarnij się powiedziałem sam do siebie w myślach, jakbym pragnął dodać sobie pewności siebie, która nagle wyparowała w szybkim tempie.
- Przysiądźcie się do nas - zaproponowała gospodyni imprezy, wyciągając w naszą stronę dwa plastikowe kubki z piwem. Obawiałem się tylko, by przypadkiem ręce Ashtona nie dotknęły jej dłoni, bo biedaczek mógłby zemdleć, więc wziąłem oba kubki i jeden mu podałem. Posłał mi spojrzenie kogoś, komu właśnie przejechałem psa. Wzruszyłem ramionami, telepatycznie próbując przekazać mentalne przepraszam. Chociaż wcale nie było mi przykro.
Z miną pokrzywdzonego dziecka Ash usiadł obok chłopaka, którego imienia nie mogłem sobie przypomnieć, w taki sposób, że idealnie naprzeciw siedziała królewna Chelsea. Wybór miejsca do siedzenia ominął mnie, bo tajemnicza dziewczyna ze stacji przesunęła się, robiąc mi miejsce.
Przysiadłem na ławce zrobionej z przeciętego na pół pnia drzewa i nie wiedząc, co mam ze sobą zrobić, pociągnąłem łyk piwa.
Noc przejmowała władzę nad dniem i zmrok zapadał szybciej, niż przypuszczałem.
Jasna łuna biła od ogniska, delikatnie ogrzewając odsłonięte części ciała, co odczuwałem jako bardzo przyjemne.
Dziewczyna, która siedziała obok nieznajomej, poszła gdzieś w stronę jeziora, gdzie, jak się domyśliłem, w najlepsze trwała gra pod tytułem: Upiję się, wskoczę do wody, chociaż mógłbym złamać sobie kark, ale pokażę, jaki ze mnie zawodnik, a tymi zawodnikami była zapewne szkolna drużyna futbolowa. Osobiście ich nie znałem, ale Ashton lubił opisywać ich jak dzikie małpy wypuszczone z zoo. Ten opis mi wystarczał.
Rozejrzałem się wokół i zorientowałem się, że od reszty osób odgradza nas dym z ogniska pomieszany z dziwną nocną mgiełką.
- Uhm... - zacząłem niezbyt inteligentnie.
Czasami naprawdę żałowałem, że przez fakt posiadania kutasa dziewczyny oczekują od facetów rozpoczynania rozmowy. Szczególnie od takich, którzy nie potrafią tego robić (czyt. Calum Hood).
- Spytałabym, jak się nazywasz, ale to już wiem - dziewczyna przejęła ode mnie odpowiedzialność podtrzymania konwersacji.
- Skąd...a no tak, plakietka z imieniem. Aż dziwne, że zapamiętałaś.
Odważyłem się na nią spojrzeć dłużej niż sekundę i zauważyłem, jak ładnie wyglądają złote pasma światła w jej brązowych włosach.
- Za to ja nie mam pojęcia, jak ty się nazywasz, Waniliowa dziewczyno - uśmiechnąłem się, a kąciki jej ust nieznacznie się uniosły, gdy siedziała zapatrzona w ogień.
- Scarlett - spojrzała nagle wprost na mnie, a potem spuściła wzrok i dodała - ale możesz mówić na mnie Scar, Car albo jakkolwiek chcesz, to tylko imię.
- Mi pasuje - przytaknąłem krótko, ciągle słysząc, jak wypowiada swoje imię.
- Czekam na pytanie, które powinno się pojawić - powiedziała, patrząc na mnie wyczekująco.
Kiedy uniosłem brew, nie mając pojęcia, o co jej chodzi, ona przewróciła oczami zniecierpliwiona.
- Kim jesteś? Co tu robisz? Skąd jesteś? Czemu tu przyjechałaś? - dała mi wskazówki, dolewając sobie piwa.
- No więc, kim jesteś i co tu robisz, Scar? - zapytałem, akcentując jej imię.
- Odpowiedź na oba te pytania i wszystkie inne brzmi: nie wiem i szczerze, mam nadzieję, że niebawem coś mnie oświeci.
Przerwała na kilka dłuższych chwil i po prostu obserwowała płomienie, które lekko zaczęły już przygasać, jednak nadal poruszały się dość żywo, podsycane co jakiś czas kolejnymi kroplami piwa lub innego alkoholu, który skapywał z kubków nieuważnych uczestników imprezy.
- A kim jesteś ty, tajemniczy Calumie? - przerwała ciszę.
- Ostatnio mam wrażenie, że nikim - odparłem, wypijając ostatni łyk piwa z plastikowego kubka, który zgniotłem w dłoni, może trochę zbyt gwałtownie.
- Hej! - zaoponowała nieco podniesionym głosem. - Wcale nie jesteś nikim. Na przykład od kilku minut jesteś znajomym Scarlett i jeśli to jest dla ciebie nic, to będę bardzo urażona.
Zrobiła podkówkę z ust, próbując wyglądać jak smutny szczeniaczek i nie potrafiłem się nie roześmiać.
- Scarlett, jesteś pijana - stwierdziłem po chwili.
- Ja? Nie - czknęła - no co ty.
Pokręciła ze śmiechem głową.
- Nie pozwolę upić ci się bardziej - powiedziałem zdecydowanym tonem.
- Dlaczego? - zapytała zdziwiona, a ja miałem chwilę na przemyślenie swojej odpowiedzi, a w końcu powiedziałem, że po prostu to, co pomyślałem.
- Bo wtedy nie będziesz pamiętać, że w ogóle się poznaliśmy, a na to nie mogę sobie pozwolić.
Scar spojrzała na mnie i o dziwo jej wzrok wydawał się być bardziej przytomny niż ona sama w tamtym momencie.
Wstałem i rozejrzałem się, ale podczas, gdy ja byłem zajęty rozmową ze Scarlett, inni, którzy siedzieli z nami, jakby zniknęli.
Cudownie.
Zresztą, prawdopodobnie byli w podobnym stanie jak moja nowa towarzyszka, więc i tak na nie na wiele by się zdali.
Do centrum mieliśmy jakieś pół godziny na piechotę, ale nie chciałem tego robić, bo Scarlett nieźle się chwiała, a kierowcy o tej porze nie bali się docisnąć pedału gazu.
Pomyślałem o Ashtonie, ale koniec końców, był dorosły i nie zamierzałem bawić się w jego niańkę. Jedna pijana osoba to i tak było dla mnie za dużo, ale coś mówiło mi, że nie mogę tak po prostu zostawić tutaj Scarlett.
Och Calum, jakiś ty wielkoduszny powiedział jeden z głosów w mojej głowie, po czym drugi dodał: Wielkoduszny? Raczej idiota.
W takich sytuacjach jak ta, byłem zły na siebie za brak prawa jazdy. Jednak, gdy pomyślałem o samochodzie, w tym samym momencie pojawił się pomysł, który wydawał się jedynym możliwym wyjściem.
Wyjąłem z kieszeni telefon i miałem nadzieję, że osoba, do której próbowałem się dodzwonić, jeszcze nie śpi.
- Halo? - odezwał się głos po drugiej stronie.
- Rose? Potrzebuję przysługi.
Scarlet zasnęła na tylnym siedzeniu minivana Rose, gdy jechaliśmy w stronę mojego mieszkania. Siedziałem obok naszego kierowcy i nie miałem pojęcia, co oznacza tajemniczy uśmiech na jej twarzy. Jakby wiedziała coś, czego nie wiedziałem ja i najwyraźniej nie zamierzała mnie oświecić.
- Dziękuję Rose - odezwałem się cicho, próbując nie budzić Scarlett, która chyba i tak zasnęła tak mocno, że nawet syreny alarmowe nie zdołałyby jej obudzić.
- Nie ma za co. A więc...poznaliście się?
Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem, a ona szybko przeszła z dociekliwego tonu pełnego zainteresowania, do zwykłej ciekawości.
- To znaczy, to twoja jakaś nowa dziewczyna? - powiedziała jakby od niechcenia.
- Mhm - odparłem, znaczy, nie wiem. Nie. Mam wrażenie, że...
- Tak? - Rose zwróciła wzrok w moją stronę, a ja poczułem się, jakby zaglądała w głąb mojej duszy i wiedziała o mnie więcej, niż ja sam.
- Mam wrażenie, że znam ją od dłuższego czasu, mimo że dopiero dziś się poznaliśmy. Znaczy dziś oficjalnie. Ugh, to dłuższa historia.
- I na pewno może poczekać do rana. Jesteśmy na miejscu - powiedziała Rose, a ja dziękowałem jej w duchu, że nie drążyła tematu, chociaż wyraźnie miała takie chęci.
Byłem zbyt zmęczony na opowieści.
Wysiedliśmy z samochodu i delikatnie przebudziliśmy Scarlett, bo nie byłem aż tak romantyczny (i silny), by ją nieść.
Podziękowałem tylko jeszcze raz Rose i zacząłem iść w stronę wejścia do budynku ze Scar uczepioną mojego ramienia. Powoli wchodziliśmy razem po schodach, aż dotarliśmy na ostatnie piętro, a ja otworzyłem drzwi do mieszkania.
Zapaliłem lampkę stojącą na stoliku obok wieszaka na kurtki i delikatnie pokierowałem Scarlett w stronę sypialni, czyli części loftu z łóżkiem.
Dziewczyna opadła na materac niemal bezwładnie. Postanowiłem jedynie zdjąć jej buty i zaraz po tym przytuliła się do jednej z poduszek, przyciągając ją do siebie i momentalnie zapadła w głęboki sen, który, miałem nadzieję, powinien obfitować w jednorożce, tęcze i inne kolorowe gówno, odciągające nas od rzeczywistości.
Szybkim krokiem przeszedłem do drugiej części pokoju, powiesiłem kurtkę na wieszaku i zdjąłem buty. Zbyt zmęczony, by zrobić cokolwiek innego, położyłem się na niewielkiej sofie, która przypominała raczej duży fotel i gdyby nie fakt, że byłem tak strasznie wykończony, prawdopodobnie nie byłbym w stanie zasnąć.
Myśląc o znajomo nieznajomej dziewczynie leżącej w moim łóżku powoli pogrążałem się w świecie snu i minutę później zamknąłem w końcu oczy.
Ani Calum, ani Scarlett nie mogli słyszeć, jak Rose, siedząc w minivanie i obserwując gasnące w końcu nikłe światło na ostatnim piętrze kamienicy, rozmawiała z kimś przez telefon.
- A nie mówiłam - uśmiechnęła się. - Potrafię jeszcze wyczuć, gdy dwoje młodych ludzi zaczyna łączyć coś niepowtarzalnego. Wspomnisz moje słowa. Oni jeszcze namieszają.
Kolejny rozdział za nami, jak zwykle mam nadzieję, że wam się podobało, a jak podobało to zostawcie jakiś ślad po sobie, będzie mi niesamowicie miło.
Cieszę się, że jest was troszkę więcej niż na początku, może w jakiejś dalekiej przyszłości ta liczba jeszcze się powiększy. Każda opinia, każdy komentarz cieszy mnie bardziej niż duża pizza, a uwierzcie, że pizza naprawdę daje mi szczęście.
M. (@irwinflex)
No ja mam nadzieję, że namieszają. :D Ta Rose jest jak... swego rodzaju dobra wróżka. Uwielbiam ją. <3
OdpowiedzUsuńHm... Dobre przeczucia miałam i prawie zgadłam. :) Scarlett się upiła. No, no... ;) Jestem ciekawa, co będzie po tym, jak się obudzi, i jak się będą zachowywać, bo domyślam się, że będzie ciekawie. :>
No i ciekawe, co z Ashtonem i Chelsea. Nie wiem czemu, ale jakoś tak... interesuje mnie ten wątek i kropka. Nie wiem, czy ich połączysz, ale w każdym razie mam nadzieję, że jakoś to się wszystko poukłada. :)
Pozdrawiam i do zobaczenia (albo raczej: przeczytania :D) za tydzień. :***
jezu nawet nie wiesz jak bardzo podoba mi się ten rozdzial.caly zarys fabuly jest niepowtarzalny. wspaniale
OdpowiedzUsuńAaa, wiedzialam no! Piszesz magicznie! I wgl takie, awwwww :3
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział, czytam twoje ff od początku. I zostanę na dłużej bo bardzo mi się podoba:D
OdpowiedzUsuńO to grubo widze bo pizza jest dobrem miedzynarodowym wiec niezle :) rozdzial jest mega ta historia powoli mnie wciaga moglabys czesciej dodawac no ale trudno pewnie masz swoje zycie no nic niecierpliwie czekam na nexta
OdpowiedzUsuńgood girls normalnie hahshash
OdpowiedzUsuńŚwietny , cudowny , jezuuuuuuuuu <3
Cudowny, uwielbiam ♥
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać kolejnego :)
/ @qustysia
Boski! Wspaniały! Cudowny! Piękny! Fenomenalny! ♥
OdpowiedzUsuńdhcbhsdcbhsjcbuwvcysxb nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału kiedy Scar się obudzi *.* to będzie świetne! cbjsdhcshcbskcvhsc i co tu jeszcze więcej mówić XD hcvhscvscvsgcytwefcygbxjhwcxbhscvge chyba najlepiej opisuje moje emocje teraz bo mam ochotę płakać ze szczęście bo NARESZCIE SIĘ SPOTKALI bchdcvhgdvcgsjcvhs
@himyliam
Jak miło ze strony Cala, że zajął się nową koleżanką. Zastanawiąjącym jest, z kim rozmawiała Rose i co dokładnie miała na myśli, mówiąc, że jeszcze namieszają.
OdpowiedzUsuńJeju, nienawidzę się za swoje lenistwo. Przepraszam za tak rzadkie komentowanie, ale wiedz, że zawsze tu byłam i będę. Twoja opowieść o miłości jest taka piękna i nastrojowa. Bohaterzy świetnie wykreowani!!! Np. Rose - najlepsza swatka ever :) Nie mogę się doczekać momentu, kiedy Scarlett się obudzi w nieswoim mieszkaniu.
OdpowiedzUsuńsuper opowiadanie! :) nie mogę się od niego odciągnąć! czekam na następny rodział, mam nadzieję, że będzie niedługo ♥
OdpowiedzUsuń