"Czas jednak płynie i przemienia jedno uczucie ludzkie w następne,
aż w końcu przybierają wszystkie odcienie tęczy"
Zimny powiew wiatru po raz kolejny musnął moje ramię i zmusił mnie do powolnego procesu wybudzania się z głębokiego snu. Wszystko byłoby zupełnie normalne, gdyby nie fakt, że...nic nie było normalne. Powietrze zdawało się być zbyt świeże i szybko zorientowałam się, że nawet otwierając na całą noc okno nie uzyskałabym takiego efektu. Moja poduszka, zwykle tak miękka, że moja głowa zapadała się w niej do połowy, teraz stawiała opór. Może dlatego, że wcale nie była poduszką, a klatką piersiową osoby, która lekko unosiła się w regularnym rytmie zsynchronizowanym z kolejnymi uderzeniami serca, mimo ciężaru mojej głowy, która na niej spoczywała.
Podniosłam się i usiadłam wyprostowana, podziwiając półokrągły kształt płonącej kuli, która wychodziła zza linii horyzontu, oświetlając dachy śpiącego miasta, by za jakiś czas obudzić je i zmusić ludzi do otworzenia oczu i zajęcia się własnymi, codziennymi sprawami.
Powieki Caluma wciąż pozostawały zamknięte i nie chciałam tego zmieniać. Chłopak najwyraźniej intensywnie o czymś śnił i chociaż mógł być to koszmar, równie dobrze w jego głowie mogły rozgrywać się teraz sceny, w których dominowała pozytywna atmosfera i nie zamierzałam być osobą, która ją przerwie.
Ziewnęłam i przetarłam oczy, próbując zdecydować, co właściwie czuję, będąc w tym miejscu, a nie innym, jednak mój mózg nie kwapił się, by zacząć myśleć w tym kierunku, tak więc zdecydowałam, że nie będę tego roztrząsać, a po prostu zacznę przyzwyczajać się do tego, co życie zamierza przygotowywać dla mnie każdego kolejnego dnia, niezależnie od tego, jakie byłyby moje plany.
Tak cicho, jak tylko mogłam, sięgnęłam do mojej torby i wyjęłam z niej pamiętnik, który zabrałam z zaplecza antykwariatu. Nie potrafiłam opisać uczucia, które towarzyszyło mi za każdym razem, gdy dotykałam skórzanej okładki, która w rogach była dość zniszczona, jednak miałam wrażenie, że na zapisanych w środku stronach mogę znaleźć coś bardzo istotnego. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak bardzo ten jeden dziennik miał zmienić mój pogląd na wszystko, co do tej pory znałam i w co wierzyłam.
Wstałam, a kiedy puściłam ramię torby, ta z cichym łoskotem miękko upadła na twardą powierzchnię pokrywającą dach. Odeszłam kilka kroków i usiadłam na murku okalającym całą połać dachu tak, że moje nogi bezwładnie zwisały po zewnętrznej stronie. Nie czułam wysokości, wydawało mi się, że siedzę na zwykłym ogrodzeniu, kiedy w rzeczywistości wystarczyłoby jedno gwałtowne popchnięcie, bym znalazła się na dole z prędkością światła.
Otworzyłam dziennik i przytrzymałam pierwszą stronę dłonią, by wiatr nie zdołał jej ponownie przekręcić. Od razu zauważyłam, że po pierwszej stronie, na której zapewne dawniej zapisane było imię i nazwisko człowieka, do którego ów przedmiot należał, zostało tylko kilka strzępków papieru, które wskazywały na to, że została ona wyrwana. Może przez przypadek, ale jakoś nie chciało mi się w to wierzyć.
Pierwszy wpis pochodził z roku, w którym nie było mnie jeszcze na świecie. Pismo było staranne, lekko pochyłe i na pierwszy rzut oka widać było, że pochodziło z czasów, gdy ludzie przykładali jeszcze wagę do tego, co piszą i jak piszą.
Z kontekstu wywnioskowałam, że kolejne słowa na pożółkłych stronicach zostały zapisane męską dłonią, chociaż delikatne pismo mogłoby tworzyć pozory, iż był to pamiętnik kobiety.
Im więcej światła słonecznego odczuwałam na moich policzkach, tym więcej historii poznawałam, wczytując się w kolejne zapisy dni człowieka, o którym wiedziałam jednocześnie tak dużo i tak niewiele. Domyśliłam się, że mieszkał w tym mieście, bo dokładnie opisywał miejsca, w których bywał i mimo że minęło tyle lat, niektóre rzeczy pozostają niezmienne. Czasami nawet ulice zatrzymują się w czasie i bronią przed poddaniem się działaniu kolejnych lat.
W dzienniku układała się spójna historia, mimo to nie do końca wszystko rozumiałam. Po pierwsze, mężczyzna nie przedstawił sposobu, w jaki trafił do miasta, a byłam pewna, że nie urodził się tutaj. Zbyt bardzo zafascynowany był miejscem, do którego przybył. Człowiek nie opisywałby miejsca, w którym się wychowywał i spędził dzieciństwo z taką dbałością o szczegóły, bo po tylu latach spędzonych w jednym miejscu nie dba się o szczegóły.
Po drugie mało pisał o codziennych zajęciach, więcej uwagi poświęcał samym ludziom, ich zachowaniom, a także swoim własnym uczuciom. Mógł być nieco starszy ode mnie, ale miałam wrażenie, że w tamtym czasie był o wiele ode mnie dojrzalszy. Podejrzewam, że pisał wszędzie, gdzie się znajdował. Możliwe, że nawet na dworze lub w kawiarni, jako że na niektórych stronach widniały ślady kropel, a także plam po kawie.
W tym samym momencie, gdy przerzucałam kolejną kartkę, zobaczyłam, a raczej poczułam, jak ktoś siada obok mnie. Pogrążona w lekturze nie zauważyłam upływu czasu, a także tego, że Calum zdążył się już obudzić.
- Dzień dobry - szepnął, patrząc to raz na mnie, a raz na dziennik, który trzymałam w dłoniach.
- Dzień dobry - odpowiedziałam, uśmiechając się delikatnie.
Calum nie pytał o nic, po prostu siedział obok mnie, patrząc na powolną wędrówkę Słońca, które coraz wyżej wznosiło się nad widnokrąg.
Przeczytałam tylko opis kolejnego dnia i zamknęłam zeszyt. Nie zostało mi dużo, byłam ciekawa, jak się skończy, ale jednocześnie nie mogłam się skupić na czytaniu, gdy kilka centymetrów od mojego uda leżała dłoń Caluma, wystukująca prawie bezgłośnie palcami jakiś nieznajomy mi rytm.
Odłożyłam dziennik na bok i odwróciłam głowę w stronę chłopaka.
- Nie chce mi się wracać do rzeczywistości - powiedziałam.
Spojrzał na mnie ze zrozumieniem w oczach. Pojedyncze promienie światła padały na jego twarz, wyraźnie zarysowując kości policzkowe, które sprawiały, że jego twarz wyglądała niesamowicie męsko i hardo.
- Nie zapytasz co to?
Pokiwał głową z uśmiechem.
- Lubisz namawiać mnie do zadawania pytań, mimo że może wcale nie chcę znać odpowiedzi.
Zamilknęliśmy na chwilę, oboje nie wiedząc, co powiedzieć. Czułam, że zarówno ja, jak i Calum dobrze czujemy się w swoim towarzystwie, ale często narastała między nami dziwna atmosfera, która odgradzała nas murem jak gęsta, niewidoczna gołym okiem mgła.
- No dobra, chcę znać - przełamał ciszę pierwszy Calum.
Moją twarz rozświetlił uśmiech, a on tylko pokręcił głową, jakby wyśmiewając mój dumny triumf.
- Znalazłam ten dziennik w antykwariacie. Jakiś mężczyzna opisuje w nim swoje życie w tym mieście, a przynajmniej krótki jego okres. Nie mam pojęcia jak się nazywał, bo pierwsza strona została wyrwana.
- Przeczytałaś go całego?
- Nie, ktoś mi przerwał - nasze oczy na chwilę się spotkały i jednocześnie się uśmiechnęliśmy.
Mój żołądek dał o sobie znać, przerywając ten specjalny moment. Cholera jasna, żołądku.
- O właśnie, ja też chętnie bym coś zjadł. Jako, że jak widziałaś, nie mam zaopatrzonej lodówki, zajrzę do sklepu niedaleko.
Podniósł się i zręcznie przełożył nogi przez murek, stając na dachu. Odszedł kilka kroków, po czym odwrócił się i rzucił w moją stronę:
- Nie uciekaj mi, ok?
Odparłam, że nie zamierzam, a wtedy Calum zaczął schodzić na dół, a ja ponownie sięgnęłam w stronę dziennika.
W miarę jak kolejne słowa przetwarzały całą historię na obrazy, które pojawiały się w mojej głowie, moje oczy robiły się coraz większe, ilekroć natrafiałam na fragment trudny do wytłumaczenia w sposób nieemocjonalny.
Ostatnia strona kończyła się w połowie, brakowało kilku linijek tekstu, przez co nie miałam pojęcia, jak dalej mogły potoczyć się losy tajemniczego mężczyzny i o dziwo naprawdę nie potrafiłam wymyślić żadnego scenariusza, który byłby prawdopodobny. Nie wiedziałam też, czy był on zdrowy emocjonalnie, wydawało mi się, że w pewnym momencie mógł zachorować na coś.
Gdy Calum ponownie pojawił się na dachu, wciąż siedziałam na murku ze wzrokiem wbitym w krajobraz przed sobą, nie mogąc pozbierać w myślach wszystkiego, co przeczytałam.
Chłopak trzymał w dłoni dwa papierowe kubki z kawą i torbę z croissantami.
Usiadł okrakiem na murku i postawił śniadanie między nami.
- Dowiedziałaś się czegoś ciekawego? - zapytał, gryząc rogalik i popijając go łykiem gorącej kawy.
- Nie wiem, czy ten człowiek miał jakieś zaburzenia, czy po prostu pisał powieść fantasy. I chyba nie chcę wiedzieć.
- Mogę to przeczytać?
Calum skinął głową w stronę dziennika, a ja bez słowa podałam mu zeszyt.
- Na stacji i tak nie mam co robić, przynajmniej nie będę się nudził. Tak a propos, to muszę niedługo iść, ale czuj się jak u siebie w domu - przełknął kolejny kęs - w końcu to jest teraz też twój dach.
- Dzięki, ale zamierzam pójść do antykwariatu, może dowiem się od Eda czegoś o potencjalnym właścicielu dziennika.
Jedliśmy chwilę w ciszy, ale coś nie dawało mi spokoju.
- Z czym kojarzą ci się litery RH?
Calum zastanowił się chwilę.
- Nie wiem, z grupą krwi? No wiesz, AB RH plus, czy coś takiego...Czemu pytasz?
- W dzienniku mężczyzna kilka razy opisywał kogoś o takich inicjałach. Prawdopodobnie kobietę. Nie mam pojęcia kim może być, ale chyba była dla niego ważna, nawet bardzo ważna. Możliwe, że się w niej zakochał, a nawet byli razem, jednak nie rozwijał tego wątku aż tak bardzo.
Calum spojrzał na wyświetlacz telefonu i zerwał się nagle.
- Muszę być na stacji, Ashton mnie zabije. Zaraz po tym, jak zapyta, czy się z tobą przespałem.
Westchnął ze śmiechem, przesuwając dłonią po twarzy, jakby dopiero teraz dotarło do niego co powiedział.
- Zawsze możesz skłamać, że to zrobiłeś - powiedziałam, na chwilę odrywając swoje myśli od tajemniczego dziennika.
- Dlaczego niby miałbym to robić?
- Naprawdę jesteś tak dobrze wychowany, czy dobrze udajesz?
- A na co wygląda? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Możesz wkręcić Ashtona, jeśli o mnie chodzi, to nie mam nic przeciwko. I...podziękuj mu za skręta.
- Masz to jak w banku, Scar.
Zmiął w dłoni torbę po pieczywie i zamierzał już odejść, gdy wstałam i zawołałam za nim.
Podeszłam powoli i wyciągnęłam w jego stronę dłoń z dziennikiem.
- Nie zapomnij tego. I nie zgub. Poza tym nie podziękowałam ci, za tamten poprzedni wieczór...
- Przestać, Scarlett, wieczór jak każdy inny.
- Możliwe, ale było miło. Już dawno się tak dobrze nie czułam w czyimś towarzystwie.
Calum spuścił wzrok, a ja wtedy nie myśląc, co właściwie robię, przybliżyłam się do niego i pocałowałam go w policzek. Szybko jednak odsunęłam się i tym razem na mojej twarzy pojawił się rumieniec, o którym informowało mnie ciepło pod skórą.
Calum spojrzał na mnie zdziwiony.
- Pozdrów Ashtona - rzuciłam i szybko zeszłam po schodach, stając dopiero, gdy weszłam do swojego mieszkania i oparłam się o drzwi plecami. Próbowałam unormować oddechy. Moje serce biło szybciej, bo szybko wchodziłam o schodach, a może dlatego, że wciąż czułam na ustach smak skóry Caluma, jej zapach, gdy podeszłam tak blisko.
W antykwariacie nie dowiedziałam się niczego, bo postanowiłam, że jednak zaczekam, aż Calum przeczyta dziennik i razem zdecydujemy, co robić. Poza tym nie chciałam, żeby Ed pomyślał, że jestem złodziejką, więc kolejne kilka godzin spędziłam w zakurzonym pomieszczeniu katalogując przedmioty zalegające w kolejnych pudłach od dość dawna, jak przypuszczałam. Gdy skończyłam pracę, Ed na odchodne dał mi jedną z książek, którą gorąco polecił. Polubiłam go, chociaż nie rozmawialiśmy dużo. Jedynie kilka razy w ciągu dnia przychodził sprawdzić, jak sobie radzę i wtedy zamienialiśmy dwa czy trzy słowa. Nie pytał o wiele, raczej częściej cytował coś z różnych książek, jakby na każdą moją wypowiedź potrafił w głowie znaleźć odpowiednią sentencję z książek czy wierszy.
Po powrocie do domu praktycznie cały wieczór spędziłam na czytaniu powieści poleconej mi przez Eda i pochłanianiu paczki waniliowych ciastek, które kupiłam po drodze. W końcu byłam już tak zmęczona, a moje oczy domagały się odpoczynku, więc wtuliłam się w jedną z poduszek i powoli zaczęłam zapadać w sen. Przed oczami miałam już obrazy jakiegoś miejsca, które zapewne miało stać się tłem dla mojego snu, jednak obok mojej głowy rozbrzmiał głośny dzwonek telefonu.
Jęknęłam i przyłożyłam smartphone do ucha.
- Słucham? - wymamrotałam.
- Scarlett? - usłyszałam głos Caluma.
- Nie, wróżka zębuszka.
Chłopak zignorował mój sarkazm, najwyraźniej bardzo czymś przejęty.
- Możesz do mnie przyjść? - zapytał.
- Co jest takiego ważnego, co nie może poczekać do rana?
Podjęłam już jednak decyzję, bo i tak telefon Caluma rozbudził mnie na tyle, że zaczęłam pospiesznie szukać w torbie bluzy, którą pamiętałam, że brałam. Miałam rację, leżała na samym spodzie.
Calum przez chwilę nic nie mówił, jakby wiedział, że czegoś szukam.
- Idę.
- Możesz wyjść schodami przeciwpożarowymi, okno jest otwarte.
Tak też zrobiłam, zostawiając moje własne okno uchylone, bym mogła potem wrócić.
Kilka chwil później stałam już w mieszkaniu Caluma, które ginęło w półmroku, rozświetlane jedynie kilkoma świeczkami i światłem z lampki.
- Więc, co jest takie ważne, że nie mogło zaczekać kilka godzin?
Zauważyłam, że chłopak trzyma w dłoni dziennik. Patrzył na mnie, a ja spojrzałam na niego pytająco. W końcu odetchnął i powiedział:
- Chyba wiem, kim może być RH.
______________________
Nie wiem, czy obchodzicie Halloween, ale tak czy inaczej, wesołego Halloween lub po prostu spokojnego (lub wręcz przeciwnie) piątku.
Wiem, że na pewno trudno jest znaleźć czas na czytanie czegokolwiek, więc jeśli poświęcacie swój czas na czytanie moich wypocin to bardzo Wam dziękuję.
Wiem, że na pewno trudno jest znaleźć czas na czytanie czegokolwiek, więc jeśli poświęcacie swój czas na czytanie moich wypocin to bardzo Wam dziękuję.
Chyba jest Was mniej, bo widzę, że liczba komentarzy spada, ale nie mam tego nikomu za złe, wiem, że jest tysiące lepszych fanfiction, z lepszą akcją, etc.
Tak więc jeśli jesteście, to dziękuję i do zobaczenia.
Jesteśmy w połowie, mam nadzieję, że dotrwam do końca i nie zniechęcę się, bo o to u mnie nietrudno, szczególnie, jak nie widzę efektów, ale pracuję nad tym.
Jesteśmy w połowie, mam nadzieję, że dotrwam do końca i nie zniechęcę się, bo o to u mnie nietrudno, szczególnie, jak nie widzę efektów, ale pracuję nad tym.
PS Pisać na końcu rozdziałów z czego pochodzą cytaty na początku? Zwracacie na nie uwagę?
M. (@irwinflex)