piątek, 12 września 2014

2


"Trudno wypuścić z ręki coś, czego człowiek się kurczowo trzymał. 
Nawet kiedy to coś jest najeżone cierniami. Może zwłaszcza wtedy"



   Nie pozwolono mi poleżeć dłużej niż kilka minut, bo dobiegło mnie wołanie mamy, informujące mnie o tym, że śniadanie było gotowe. Z westchnieniem odrzuciłam kołdrę i wyskoczyłam z łóżka, wkładając w to tyle energii, o jaką nigdy bym siebie nie podejrzewała.
Może już wtedy w moich żyłach zaczęła wraz z krwią krążyć adrenalina.
- Scarlett! - powtórzyła kolejny raz moje imię, tym razem głośniejszym tonem, bo po tym, jak za pierwszym razem nie odpowiedziałam, mogła pomyśleć, że widocznie jeszcze śpię.
- Zejdę za chwilę! - odkrzyknęłam, jednocześnie kierując się już w stronę łazienki, do której mogłam wejść bezpośrednio z mojego pokoju.
Po drodze zgarnęłam spodenki i koszulę, które położyłam obok łóżka wczoraj wieczorem. I tak nie miałam wielkiego wyboru, bo trochę moich ciuchów leżało już w torbie podróżnej schowanej pod łóżkiem.
Szybki prysznic zajął mi nie więcej jak kilka minut i tym samym pobiłam rekord na najkrótszy prysznic, jaki kiedykolwiek wzięłam. Po wszystkim wrzuciłam kilka kosmetyków do małej saszetki i położyłam na jednej z szafek.
Rzuciłam przelotne spojrzenie na sypialnię i otworzyłam drzwi z zamiarem zejścia na dół, kiedy zdałam sobie sprawę z czegoś niecodziennego.
Uśmiechałam się.
I nie był to zwykły, wymuszony uśmiech. Ten był szczery, a ostatnio uśmiech tego rodzaju pojawił się na mojej twarzy, hmm....prawdopodobnie jeszcze w okresie życia płodowego.
Schodząc na dół, myślałam jedynie o tym, by zachowywać się normalnie, chociaż czasami miałam wrażenie, że nawet gdybym wstrzyknęła sobie podczas jedzenia obiadu dawkę heroiny, to i tak nic by się nie wydarzyło, bo nikt nie zwróciłby uwagi.
- Witaj Scarlett - powitał mnie ojciec, siedzący przy stole z otwartą gazetą i parującą kawą, która stała przed nim na blacie stołu. Ton jego głosu był podobny do tych, które w telewizji śniadaniowej obwieszczają fakt, że zmalała inflacja.
- Hej tato - odpowiedziałam, po czym odsunęłam krzesło i usiadłam naprzeciw niego, sięgając po herbatę i jednego tosta. Po chwili namysłu wzięłam drugiego, przypuszczając, że taka ilość może nie wystarczyć, ze względu na to, że potrzebowałam energii.
- Scarlett - powiedziała matka, która niespodziewanie pojawiła się tuż za mną. - Jak się spało?
- Spoko - bąknęłam jak zawsze. Zadawała to samo pytanie niemal codziennie, więc brzmiało to już jak zaprogramowany robot, a nie matczyna troska.
- Jason, pamiętasz o tych wykresach, które wczoraj miałeś przejrzeć? - zwróciła się do ojca, a ja automatycznie się wyłączyłam, jak zwykle, gdy zaczynali rozmowę o interesach.
Coś w tym wszystkim mi nie pasowało, czułam się tak, jakby coś mi umykało. Zorientowałam się po ugryzieniu drugiego kęsa tosta.
Rodzice zachowywali się zupełnie normalnie. NORMALNIE.
Ich córka, jedyna córka skończyła osiemnaście lat, a oni siedzieli, rozmawiali, jak gdyby nigdy nic. Jeśli wcześniej miałam jakiekolwiek wątpliwości, to rozproszyły się one właśnie w tamtym momencie.
- Jadę dziś do Katherine - powiedziałam nagle, przerywając im jakże (nie)ciekawą konwersację.
Oboje spojrzeli na mnie z lekkim zdziwieniem. Zazwyczaj nie odzywałam się, o ile mnie o coś nie zapytali, ta opcja pasowała nam wszystkim.
- Jasne, będziecie się uczyć? - zapytała matka.
Tak mamo, mam wakacje, ale co tam, przecież mogę się pouczyć.
Przytaknęłam, nie mając siły i ochoty na dalsze tłumaczenia. Mogłabym dodatkowo wplątać coś nieostrożnie, bo prawda była taka, że wcale nie miałam zamiaru jechać do Katherine.
Co więcej, ktoś taki jak Katherine nigdy nie istniał.
   Po wstawieniu naczyń do zlewu, postanowiłam wrócić na górę do swojego pokoju i poczekać, aż oboje rodziców wyjdzie do pracy. Co jak co, ale ich córka wychodząca z domu z torbą podróżną, mogła wzbudzić pewne podejrzenia i wolałam nie ryzykować.
Siedziałam bezczynnie na łóżku aż do momentu, gdy usłyszałam Pa Scarlett i Masz pieniądze na lunch na stole, a potem zamykane drzwi.
Bez wahania wstałam, sięgnęłam po koszulę w kratę i zawiązałam ją sobie na biodrach, stojąc przed lustrem.
Wielokrotnie wyobrażałam sobie ten dzień, a kiedy w końcu nadszedł, okazało się, że jest zupełnie inaczej niż w moich marzeniach.
Tak często wyobrażamy sobie rzeczy, a potem uderza w nas rzeczywistość i to wszystko idzie się pieprzyć.
   Nie widziałam żadnej trudności w odejściu do czasu, gdy naprawdę miałam to zrobić. Zawsze wydawało mi się to tak banalnie proste, tymczasem stałam i nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobić.
W końcu opadłam bezsilnie na łóżko i byłam bliska płaczu, ale spod moich powiek nie wypłynęła ani jedna łza.
Rzadko płakałam, mimo że często czułam, iż tego potrzebuję, ale nie potrafiłam. Jednak zawsze po chwili takiego załamania przychodził moment, kiedy się podnosiłam. Cóż, lata obojętności i odrzucania jakichkolwiek głębszych uczuć nie poszło na marne.
   Wstałam i wyciągnęłam torbę spod łóżka, wrzucając do niej ostatnie potrzebne rzeczy. Gdy miałam już wszystko, szybkim ruchem zasunęłam suwak i chwyciłam za dwa ucha, po czym rzuciłam ostatnie spojrzenie na sypialnię i zeszłam na dół.
Po drodze wstąpiłam do gabinetu ojca i zrobiłam to zupełnie spontanicznie. Skierowałam się w stronę biurka, a dokładniej jednej z szuflad.
Dobrze wiedziałam, że gdy lekko nacisnę dno, odskoczy ono, zapewniając mi dostęp do kilku kopert wypełnionych pieniędzmi. Wzięłam połowę z nich i poukładałam wszystko tak, jak leżało przedtem.
Włożyłam koperty między ubrania w torbie, wyjęłam z kieszeni klucze do domu i samochodu.
Powoli szłam do drzwi, a otaczająca mnie cisza stała się aż nienaturalna.
Powietrze na zewnątrz było świeże, bo przed całą noc padał deszcz, co, nawiasem mówiąc, zupełnie mi nie przeszkadzało.
Lubiłam, gdy krople stukały w szybę, to było jak wybijający rytm metronom, pozwalający mi spokojnie zapadać w sen.
Czymś, co lubiłam jeszcze bardziej, był zapach powietrza po deszczu. Tego ranka poczułam, jak bardzo był intensywny, gdy wykonałam pierwszy wdech.
Potrzebowałam tlenu, bo czułam się, jakbym miała za chwilę upaść.
- Spokojnie Scarlett, spokojnie - powiedziałam szeptem do siebie i dopiero po chwili zorientowałam się, że gadam sama ze sobą, co uważałam zawsze za bardziej, niż żałosne.
   Wrzuciłam torbę na siedzenie obok kierowcy, a sama usiadłam za kierownicą jeepa i miałam już przekręcić kluczyk w stacyjce, gdy przypomniałam sobie o dość ważnej rzeczy.
List.
Jakiś czas temu stwierdziłam, że skoro zamierzam uciec i mimo że nie przykładałam większej wagi co do tego, jak zareagują moi rodzice, to jednak należało im się jakieś wyjaśnienie.
Sięgnęłam do bocznej kieszeni torby i wyciągnęłam stamtąd kopertę, na której napisałam imiona matki i ojca.
Wyjęłam nieźle już pomiętą kartkę ze środka i zaczęłam czytać ją po raz kolejny, chociaż treść znałam już niemal na pamięć.
Rodzice, gdy będziecie to czytać, ja będę już zapewne kilometry stąd. 
Nie sądzę, byście za mną tęsknili, ale, tak czy inaczej, przepraszam, że muszę zniszczyć naszą cudowną rodzinę. Wiem, że robiliście wszystko dla mojego dobra, może nawet mnie kochaliście, może czasem nawet wam na mnie zależało. 
Jednak to wszystko zaczęło mnie męczyć i mam nadzieję, że zrozumiecie. Może kiedyś wrócę, może nie.
Scarlett
PS Nie próbujcie mnie szukać, jeśli rzeczywiście mnie kochacie, to uszanujcie moją decyzję. 

   Schowałam kartkę do koperty i chwilę obracałam ją w dłoniach, aż spojrzałam przez okno na dom, po czym wysiadłam i ruszywszy w stronę ganku, zatrzymałam się przed drzwiami wejściowymi. Położyłam list na wycieraczce, ale stwierdziłam, że mogą go przeoczyć albo porwie go wiatr, więc wcisnęłam kopertę między drzwi a framugę. Zeszłam po schodkach.
- Przepraszam - szepnęłam, odwracając się w stronę domu.
Zrobiłam kilka kroków i zawahałam się. Ponownie obróciłam się i powiedziałam:
- Nie, tak właściwie, to nie przepraszam.
   Wróciłam do samochodu i przez chwilę siedziałam, zastanawiając się, co właściwie robię.
W końcu przekręciłam kluczyk w stacyjce i jeep powoli zaczął wyjeżdżać w stronę ulicy.
Dodałam gazu w obawie, że jednak mogę się rozmyślić.
Gdy wyjechałam na dwupasmówkę, byłam już pewna, że zatrzymam się dopiero, gdy skończy mi się paliwo.


   Na początku jechałam w ciszy, próbując ignorować wszystkie myśli, które przychodziły mi do głowy.
A co jeśli...
A może...
Co oni zrobią, kiedy...
Och, zamknijcie się powiedziałam do siebie w myślach. Skoro miałam być wolna, to musiałam zacząć od świeżego umysłu, bez tego wszystkiego, o czym nie przestawałam rozmyślać.
Nerwowo stukałam palcami w kierownicę, bezwiednie wystukując nieznany mi rytm.
Stwierdziłam, że był tylko jeden sposób, by zagłuszyć wszystko, łącznie z natrętnymi pytaniami pojawiającymi się w mojej głowie z prędkością światła.
Sięgnęłam do schowka u wyjęłam pendrive'a, polegając jedynie na zmyśle dotyku, bo ciągle uważnie śledziłam drogę.
Miałam obsesję (no dobra, obsesja zabrzmiała groźnie) na punkcie ostrożnego prowadzenia samochodu. Podczas testu na prawko, mój egzaminator powiedział, że jeżdżę ostrożniej od niego, co było jednocześnie komplementem i pewnego rodzaju szyderstwem.
Przecież, który normalny nastolatek naprawdę przestrzega jakichkolwiek zasad. Właśnie, n o r m a l n y żaden.
Tak czy inaczej, zdołałam włożyć pendrive'a w port USB mojego wypasionego (dobra, było po prostu nowe) radia i wybrałam losowe odtwarzanie, bo nie zależało mi na konkretnych piosenkach, potrzebowałam tylko czegokolwiek, co zawierało w sobie brzmienie basowej gitary i najlepiej jak najwięcej uderzeń w perkusję.
Jechanie po autostradzie nie wymagało wielkiego skupienia, bo praktycznie utrzymywałam tę samą prędkość, jednak uważnie wypatrywałam jakichkolwiek drogowskazów, żeby w końcu zdecydować dokąd pojadę.
   Prowadzenie samochodu było fajne, ale nie lubiłam tego na tyle, by zostać pełnoetatowym kierowcą. Wiedziałam też, że paliwo to jedno, a wytrzymałość starego jeepa - drugie.
Prawdę mówiąc, miałam możliwość wybrania samochodu po zdaniu prawa jazdy, równie dobrze mogłam zażyczyć sobie nowe volvo, a jednak postawiłam na to auto.
Nie obchodziło mnie, że nie prezentowało się cudownie, przynajmniej miało duszę.
Można by to porównać do dziewczyn w mojej szkole - większość z nich była takim pięknym volvo bez duszy. Tak trudno było znaleźć kogoś, kto przypominałby mojego jeepa.
   Westchnęłam i skręciłam w pierwszy lepszy zjazd, kierując się w stronę miasta, którego nazwę widziałam po raz pierwszy i przeleciało mi przed oczami tak szybko, że nie zdążyłam go nawet zapamiętać. Po większości czcionki na zielonej tablicy zgadłam, że musiało być o wiele mniejsze niż to, które zostawiałam za sobą.
Czyli idealnie takie, jakiego szukałam.
Chociaż właściwie nie wiem, czy już w tamtym momencie wiedziałam, czego szukam, może moja podświadomość wyczuwała to lepiej i to ona podpowiadała mi, że tak należy zrobić.
Podświadomość albo wszechświat.
   Zaczynałam nowe życie i na samą myśl uśmiechnęłam się, a moja klatka piersiowa unosiła się i opadała bez uczucia, że jest na niej dziesięciokilogramowy kawał żelaza.
Po cholernych osiemnastu latach w końcu czułam się wolna.
Mogłam spieprzyć sobie życie.
Mogłam je polepszyć.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, co się stanie, ale miałam świadomość, że zależy to tylko i wyłącznie ode mnie. I właśnie ta świadomość pozwalała mi się uśmiechać.



Jeśli tęsknicie za Calumem, cierpliwości! Niedługo będzie go pod dostatkiem, obiecuję.
Drugi rozdział za nami, jak zwykle mam nadzieję, że Ci się podobał, Czytelniku i co więcej, mam nadzieję, że tutaj wrócisz.
Byłoby miło, gdybyś zostawił po sobie ślad pod rozdziałem w komentarzach, to naprawdę motywuje do dalszego działania i pokazuje mi, że tu jesteś.
Pamiętaj, historia dopiero się zaczyna...
M. (@irwinflex)

PS Jeśli nie chcesz przegapić kolejnego rozdziału, napisz w komentarzu, że chcesz, by cię informować na twitterze.


10 komentarzy:

  1. *zostawia ślad w postaci krzywo zapisanych liter na piasku*
    alice tu była!

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam, przeczytałam. Bardzo mi się podoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę mi się podoba i czekam na dalszy ciąg ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Już myślałam, że dojdzie do jakiejś konfrontacji Scar z Calem. Super rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na rozwój wydarzeń :)
    awo

    OdpowiedzUsuń
  6. Za Calumem nie da się nie tęsknić; tak świetnie poprowadziłaś jego postać! :) Fajnie jednak, że przybliżyłaś nam trochę historię Scarlett, bo w końcu też jest główną bohaterką. ;) Ją również pokochałam od pierwszego rozdziału. Wydaje się, że miała wszytko i okazało się, że może jednak to za mało... Tak btw podziwiam ją. Nie wiem, czy odważyłabym się tak po prostu wyjechać, zostawić wszystko. Mam pewne przeczucie co do dalszego ciągu... Sądzę, że Scarlett wprowadzi się do tego mieszkania tuż pod Calumem. ;) To by było ciekawe. :)
    Pozdrawiam i do następnego za tydzień. ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Ah, mogłam dopiero dziś przeczytać! Wiedzialam, ze Scarllet będzie fajna. Nie wiem czemu, ale trochę się z nią utożsamiam, jest inna. Uwielbiam Twój styl pisania <3 czekam na następny xx @weronajn

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział jest świetny :D Czytało się go łatwo i przyjemnie. No nie ukrywam, że już nie mogę się doczekać kiedy Scarlett spotka Calum'a haha mam nadzieję, że niebawem LOL Do następnego xx
    @himyliam

    OdpowiedzUsuń
  9. ten rozdział >>>>>>>>>>>>>>>>
    @awhmylucas

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzisiaj natrafiłam na to ff i jest ono wspaniałe *.*
    Chcę nowy rozdział ^^
    @Delicious_Milk_

    OdpowiedzUsuń

Czytelnicy