"Czas im bardziej jest pusty, tym szybciej płynie"
Uciążliwe brzęczenie w mojej kieszeni stawało się coraz bardziej intensywne i dłużej nie mogłem go ignorować. Co więcej, promienie ciepłego, porannego słońca zaczynały grzać moje powieki, co zmusiło mnie, by w końcu otworzyć oczy.
Chwilę zajęło mi zorientowanie się, gdzie właściwie się znajdowałem. Nie miałem pojęcia, jakim cudem zasnąłem na dachu, bo wydawało mi się, że nie byłem aż tak zmęczony. A jednak.
Zmrużyłem powieki i potarłem tak mocno kłykciami, że aż zobaczyłem gwiazdy, a raczej całe ich galaktyki. Serio, uwielbiałem to uczucie. Jeśli nigdy tego nie robiliście, to nie wiem jak przeżyliście...no, ilekolwiek macie lat.
Kiedy rozbudziłem się już na tyle, żeby móc wstać, poczułem, że moje kości i mięśnie zamieniły się w kamień.
Jęknąłem, gdy odezwał się tępy ból w plecach. Próbowałem się przeciągnąć, ale niewiele to dało. Podszedłem więc do murku otaczającego całą powierzchnię dachu i pochyliłem się do przodu, opierając na nim ręce. Próbowałem choć trochę się rozciągnąć i jakimś cudem pomogło.
Kiedy oparłem dłonie na zimnym kamieniu, moje oczy zaczęły wodzić po mieście, które definitywnie już się obudziło.
Obudziło jakieś dobre kilka godzin temu.
- Cholera - powiedziałem, gdy tylko spojrzałem na wyświetlacz telefonu, a dokładniej na cztery cyfry, które uświadomiły mi jedno. Miałem przerąbane.
Biorąc pod uwagę to, że powinienem dziś wziąć na stacji poranną zmianę, oznaczało tyle, że jestem praktycznie trupem.
I to trupem bez pracy, przy czym to drugie bardziej mnie przerażało.
Przeszukiwałem już listę kontaktów, gdy na wyświetlaczu pojawiło się znajome imię i dwa kwadraty. Bez namysłu pospiesznie wcisnąłem zielony.
- Powiedz mi, że masz jakieś zajebiście dobry powód, dla którego cię tutaj nie ma - powiedział szybko głos po drugiej stronie, po czym szybko dodał - powód w postaci super gorącej laski.
Uśmiechnąłem się.
- Zasnąłem na dachu - wytłumaczyłem lakonicznie.
- Hmm...nigdy nie robiłem tego na dachu.
- Przestań - poprosiłem ze śmiechem. - Jestem sam.
- Zostawiła cię? - chwila przerwy. - Sorry, sorry, po prostu jak jestem zdenerwowany, to muszę jakoś rozładować napięcie.
- Będę za jakieś dwadzieścia minut - rzuciłem, ale głos po drugiej stronie mi przerwał.
- Nie spiesz się tak bardzo. Powiedziałem, że jesteś chory.
- Dzięki Ashton, wiszę ci piwo.
- Zapamiętam to sobie - odparł i byłem pewny, że się uśmiecha, chociaż nie mogłem go zobaczyć. - Tak przy okazji, to możesz odwdzięczyć dziś wieczorem, a dokładniej w nocy.
- Stary, wiesz, że cię lubię, ale... - rzuciłem.
- Haha, bardzo śmieszne - powiedział cynicznie. - Bierzesz moją nocną zmianę, lepiej się wyśpij.
Rozmowa urwała się dosyć gwałtownie, ale domyśliłem się, że Ashton musiał zająć się klientem albo nowym kierownikiem, który w sumie był całkiem w porządku, ale wymagał od nas dużo, co zupełnie mi nie przeszkadzało, tak długo, jak miałem za co płacić czynsz i kupować jedzenie.
Przeczesałem dłonią włosy i ruszyłem w stronę schodów przeciwpożarowych. Podziwiałem dokładność, z jaką zostały wykonane, za każdym razem, gdy pomagały mi dostawać się na dach. Były stalowe lub wykonane z innego metalu bądź jego stopu, ale wyglądały na takie, które mogłyby przetrwać wybuch bomby atomowej. W naszych czasach już nie powstają takie rzeczy, wszystko jest tymczasowe.
Zejście nie zajęło mi wiele czasu, zważając na fakt, że mieszkałem na ostatnim piętrze pięciokondygnacyjnego budynku.
Na każdym piętrze znajdowało się tylko jedno mieszkanie, jako że kamienica nie była zbyt duża.
W moim królestwie był tylko jeden ogromny pokój, przypominający lofty na nowojorskim Brooklynie. Gdy się tutaj wprowadzałem, powiedziano mi, że poprzedni właściciele byli początkującymi architektami czy dekoratorami wnętrz i próbowali zrobić coś innego z powierzchnią mieszkania. Szczerze mówiąc, było mi to na rękę. Mniej pokoi równa się mniej pomieszczeń do sprzątania.
A jeśli już jesteśmy przy sprzątaniu...Rzuciłem kilka spojrzeń na moją sypialnio-salon i jęknąłem. Miałem zabrać się za to wczoraj, a jeszcze wcześniej przedwczoraj...
Ashton kazał mi się wyspać, ale ja miałem inne rzeczy do roboty, poza tym nastawiałem już wodę na kawę. Kuchnia była oddzielona jedynie długim blatem od reszty pokoju. Jedynym pomieszczeniem posiadającym drzwi była łazienka. Kąt z łóżkiem odgradzał poniekąd niski regał z książkami i innymi rzeczami, dla których nie znalazłem miejsca nigdzie indziej.
Gasnąca dioda na elektrycznym czajniku poinformowała mnie o tym, że woda miała temperaturę odpowiednią, by zrobić z niej użytek. Zalałem wsypaną na kubka kawę i pociągnąłem krótki łyk, rozkoszując się smakiem, jednocześnie niemal parząc sobie język.
Pijąc kawę zastanawiałem się, od czego mam zacząć. W końcu wziąłem worek na śmieci i zacząłem zbierać wszystko, co leżało na podłodze, porozwalane po całym mieszkaniu, a co już dawno powinno znaleźć się w śmietniku. Uwierzcie mi, trochę tego było.
Po wycieraniu kurzu, przejechaniu mopem podłóg i odkładaniu na miejsce rzeczy, które leżały porozrzucane po kątach, rozejrzałem się z dumą po mieszkaniu. Wyszedłem jeszcze na korytarz, by wyrzucić worek ze śmieciami do zsypu.
Gdy wróciłem, w oczy rzuciła mi się pojedyncza kartka, która leżała tuż obok łóżka. Podszedłem i podniosłem ją, jednocześnie siadając na twardym materacu.
Kartka okazała się zdjęciem, które było dla mnie jednym z ważniejszych obiektów w tym mieszkaniu.
Wpatrywałem się w falowane blond włosy, roześmianą twarz i niebieskie oczy dziewczyny.
Dziewczyny, która była częścią przeszłości, do której nie zamierzałem wracać, a jednak wciąż żyła we mnie.
Dziewczyny, przez którą na jakiś czas znienawidziłem miłość.
Fotografia przypominała mi za każdym razem, jak bardzo nie chcę znowu czuć tego, co czułem, gdy się rozstawaliśmy. Jej zimnych oczu, nic nie robiących sobie z wściekłości i bólu, które musiało być widać w moich.
Chociaż nie do końca można to było nazwać rozstaniem.
Tak czy inaczej, zatrzymałem to jedyne zdjęcie, by za każdym razem, gdy wydawało mi się, że zaczynam czuć coś poważniejszego, pamiętać o tym, że jedyne, co poczuję, to zawód.
Przestawałem wierzyć, że coś takiego jak miłość istnieje.
Ludzie mówią, że będąc młodym tak naprawdę nie można mieć pojęcia o miłości, ale własnie wtedy ma ona na ciebie największy wpływ. To wtedy decydujesz, czy chcesz kochać i być kochanym.
Poczułem na policzku pojedynczą spływającą po nim łzę, którą szybko otarłem, udając, że wcale jej tam nie było.
- Pieprz się, M - powiedziałem do fotografii, po czym zgiąłem ją i włożyłem do szuflady w szafce obok łóżka.
Miałem jeszcze sporo czasu, ale nie czułem się senny i nie zamierzałem skorzystać z rady Ashtona, dlatego sięgnąłem po gitarę basową, leżącą na wyciągnięcie ręki. Położyłem się na plecach, wkładając poduszkę pod głowę, a gitarę kładąc sobie na brzuchu. Patrzyłem w sufit, moje palce rytmicznie przesuwały się po strunach. Nie zwracałem uwagi na to, co grałem, bo moje myśli były gdzieś daleko stamtąd. Dalej, nie tego chciałem.
Po prawie roku nadal nie byłem gotowy myśleć o tym wszystkim, roztrząsać tego, co się stało, a co ważniejsze - dlaczego się stało.
Nie wiem, czy właśnie to sprawiło, że zamknąłem oczy, czy wykończyło mnie sprzątanie, ale na jakiś czas odpłynąłem.
Kiedy wszystko zaczyna cię przytłaczać, sen jest najlepszym rozwiązaniem.
Całe szczęście, tym razem obudziłem się o godzinie, kiedy miałem czasu akurat tyle, by wziąć prysznic i przebrać się w coś innego. Chociaż innego znaczyło w moim przypadku po prostu świeższego, bo wszystkie moje spodnie był czarne, taką samą barwę miało też osiemdziesiąt procent moich koszulek.
Wstałem i ruszyłem do łazienki, po drodze ściągając zarówno koszulkę, spodnie, jak i resztę jakiegokolwiek materiału, który na sobie miałem.
Po kilki minutach stania pod prysznicem, z głową opartą o ścianę i kropelkami gorącej wody spływającymi po moim ciele, byłem zmuszony pożegnać się z ciepłym strumieniem, bo gdzieś w domu odezwał się telefon.
Pospiesznie owinąłem ręcznik na biodrach, co było zupełnie bezsensowne, z uwagi na to, że mieszkałem sam, ale pewnych przyzwyczajeń trudno się pozbyć.
Zdążyłem odebrać praktycznie w ostatnim momencie.
Przyłożyłem smartphone'a do ucha i wróciłem przed zaparowane lustro wiszące w łazience.
- Powiedz mi, że znów nie zaspałeś - powiedział dziwnym tonem głosu Ash.
- Spoko stary - uspokoiłem go.
- Możesz być wcześniej? - zapytał, a jego prośba zabrzmiała niemal błagalnie.
- O ile jakiś autobus przyjedzie wcześniej... - zacząłem, próbując przypomnieć sobie, o której odjeżdża najbliższy.
- Mógłbyś w końcu kupić sobie samochód - mruknął z wyrzutem.
- Nie wiem, czy pamiętasz, ale a) nie pracuję w nowojorskiej korporacji, b) nie mam prawa jazdy, c) lubię komunikację miejską.
To ostatnie było akurat nie do końca prawdą, ale kiedy nie masz innego wyjścia, nawet te najgorsze okazują się spełnieniem marzeń.
- Bądź tutaj za dwadzieścia minut i nie musisz kupować mi piwa - zaproponował desperacko.
- Postaram się - odparłem i rozłączyłem się.
Przetarłem zaparowane lustro i spojrzałem w swoje odbicie.
- Dasz radę - powiedziałem do siebie, po czym poczułem się głupio, więc poszedłem się ubrać i wyszedłem z mieszkania.
Mijając czwarte piętro, zauważyłem, że na drzwiach wciąż jest tabliczka FOR SALE.
Trochę mnie to dziwiło, z uwagi na to, że czynsz nie był wysoki, a mieszkania chociaż w starym budynku, były dość przestronne i bardzo zadbane. Prawdę mówiąc, brak sąsiada piętro niżej sprawiał, że mogłem grać na basie, nie przejmując się, że komuś będzie to przeszkadzać.
Przystanek był oddalony od mojej kamienicy kilka minut drogi, ale nie ruszałem się z domu bez słuchawek. Ashton miał dziś szczęście, bo autobus podjechał kilka minut później. Szczerze mówiąc, co był to chyba jedyny autobus kursujący w tym mieście, jeździł po prostu od jednego końca do drugiego kilka razy w dniu zabierając leniwe osoby, które nie chciały bądź nie mogły się przespacerować.
Wsiadłem i opadłem na pojedyncze siedzenie. Kiedy ruszyliśmy i zaczęliśmy mijać te same miejsca, co codziennie, pomyślałem, że właśnie to lubiłem najbardziej, gdy się tu przeniosłem. Brak wspomnień.
Po przejechaniu niedługiego dystansu, wysiadłem. Na szczęście autobus zatrzymywał się tuż obok stacji, na której pracowałem. Niechętnie wyjąłem słuchawki z uszu i ruszyłem w stronę znajomych neonów. Z daleka zobaczyłem Ashtona stojącego przed budynkiem z papierosem w ustach.
- Śpiąca królewna dotarła - powiedział i zaśmiał się.
Tym razem był to śmiech w stylu dziewięcioletniej uczennicy. Irwin był człowiekiem, który potrafił śmiać się inaczej co minutę, jak to robił, ciągle pozostawało dla mnie zagadką.
Rzucił mi klucze, a ja uniosłem jedną brew ze zdziwieniem.
- Nie ma Phila? - tak nazywał się nasz kierownik.
Ashton pokręcił głową.
- Masz całą stację dla siebie. Spróbuj jej nie wysadzić.
- Haha - powiedziałem tonem, który wcale nie oznaczał, że chciałem się śmiać. Biorąc pod uwagę fakt, że wystarczyłaby jednak iskra, by puścić to wszystko z dymem.
- Baw się dobrze - rzucił Ashton, zatrzaskując drzwi swojego samochodu.
- Jak zawsze - mruknąłem.
Wszedłem do środka i zamknąłem za sobą drzwi, wprawiając w duch kiczowate dzwoneczki wiszące nad nimi. Usiadłem za kasą, czekając na potencjalnych frajerów, to znaczy - klientów.
Moje życie było nudne. Nudne, jak tysiące innych żyć.
Czasem jednak wystarczy kilka przypadkowych wydarzeń, które zamienią je w coś niezwykłego.
Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że tej nocy wszystko miało się zacząć.
Mam nadzieję, że podobało Ci się na tyle, że będziesz chciał tutaj powrócić.
Mam nadzieję, że Cię nie zanudziłam.
Jeśli chcesz bym Cię informowała - napisz w komentarzu, jeśli chcesz zrezygnować z informowania, też napisz. Możecie pisać na twitterze coś z hasztagiem #neverlandfanfiction, byłoby fajnie.
Mam nadzieję, że żyjecie po pierwszym tygodniu szkoły. Do napisania.
M. (@irwinflex)
No i jest! Życzę więcej wytrwałości niż ostatnio. Mam również nadzieję, że dorówna Hunger'owi :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia, awo :)
tu też zostawię mały ślad, a co! :-)
Usuńnie miało być jak odpowiedź, ale whatever!
UsuńMasz świetny styl pisania, zapowiada sie super :3 szkoła okropnie, juz mam dość :c
OdpowiedzUsuń"Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że tej nocy wszystko miało się zacząć." OK. chce JUŻ wiedzieć co się stało tej nocy hcbsdhcbshcjksabcjhsdvc XD nie ukrywam, strasznie mnie to zaintrygowało! Będę czekać na następny rozdział xx
OdpowiedzUsuń@himyliam
Fajnie się zapowiada. Pewnie ta dziewczyna wpadnie do tej stacji, a przynajmniej tak mi się wydaje.
OdpowiedzUsuńCalum nołlajf hahaha
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, bo miałam już wcześniej napisać, a piszę dopiero teraz, ale teraz jestem na laptopie -nie na telefonie. Kochałam twoje opowiadanie HUNGER. Niestety tego drugiego przeczytałam dwa pierwsze rozdziały. Cieszę się, że piszesz teraz coś o Calumie, bo takiego opowiadania szukałam. Piszesz naprawdę dobrze, a ja wprost uwielbiam czytać twoje opowiadania. Mam nadzieję, że twoje ff stanie się rozpoznawalne jak to pierwsze. Czekam na kolejny rozdział!! @lvvhoodx
OdpowiedzUsuńJuż dwa tygodnie minęły i serio nie mam pojęcia, jak to się stało, ale jeszcze żyję. :3 Powiedzmy, że jestem w stanie agonii. Zamierzam dożyć do swoich urodzin, a potem koniec. A co się będę męczyć! :D
OdpowiedzUsuńOkay, koniec tych żarcików. Już przechodzę do rozdziału. ;)
Dziękuję Ci za to fanfiction. Przez te kilka minut czytania czułam się naprawdę wspaniale i nawet o szkole zapomniałam na te kilka chwil. Naprawdę dziękuję. ♥ Dzisiaj zrobiłam sobie taki 'dzień nadrabiania' na blogach (bo w trakcie szkoły brakuje mi niestety czasu :<). "Neverland" zostawiłam sobie na 'deser' i bardzo się z tego powodu cieszę. :)
Genialnie się to czytało. Naprawdę. Zazwyczaj nudzą mnie rozdziały, gdzie nie ma zbyt wielu dialogów, a tu proszę. Tak świetnie to wszystko opisałaś, że nawet nie zauważyłam, jak połknęłam cały rozdział. Nie potrafię nawet opisać, jak bardzo mi się to podoba. ♥ Piszesz bardzo dojrzale. Naturalnym, niewymuszonym językiem. Zaryzykuję stwierdzenie, że wkrótce to fanfiction stanie się moim ulubionym ze wszystkich, które do tej pory czytałam i czytam. ♥♥♥ A że jest o Calumie, to dla mnie coś zupełnie nowego, bo nie czytałam jeszcze żadnego fanfiction o 5SOS. :)
Pozdrawiam serdecznie. :***
Autorze, po napisaniu ksiażki warto pomyśleć o jej wydaniu. Wszystkich autorów zainteresowanych self-publishingiem, czyli możliwością samodzielnego wydania własnych prac, zapraszamy do sprawdzenia naszego portalu www.wydacksiazke.pl. Przetestuj system, w którym możesz samodzielnie zaprojektować i opublikować własną książkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy, WydacKsiazke.pl