piątek, 19 grudnia 2014

16



Gdyby na świecie zniknęła jedna kobieta, a w tobie pamięć o niej, czymże byś został?


- Nie ma mowy - powiedzieli jednocześnie Rose i Ed, gdy przedstawiliśmy im z Calumem nasz plan wtajemniczenia osób trzecich w wielką tajemnicę Neverland. Zorganizowaliśmy spotkanie z nimi w biurze Rose tak szybko, jak tylko się dało.
Spojrzałam na stojącego obok mnie chłopaka, ale na jego twarzy malował się spokój i brak zdziwienia. Oboje wiedzieliśmy, jak zareagują oni na naszą prośbę, co wcale nie znaczyło, że zamierzaliśmy się poddać. Wręcz przeciwnie.
- Powinniśmy im powiedzieć? - zwróciłam się do Caluma, mówiąc teatralnym szeptem, który miał być na tyle głośny, by doszedł do uszu Eda i Rose.
- Sam nie wiem, Scar...
Para stojąca przed nami przybrała dziwne miny, a mężczyzna zmarszczył brwi, widocznie zaciekawiony i sfrustrowany brakiem możliwości poznania odpowiedzi.
- Mądrze zagrane, dzieciaki - odezwała się Rose, dając nam poczucie małego triumfu. - Mówcie o co chodzi, bo Ed zaraz dostanie zapaści serca z nerwów i ja nie zamierzam go reanimować.
- Pojawiły się pewne okoliczności, które zmieniają... - zaczęłam, jednak przerwało mi znudzone westchnięcie Caluma, który powiedział o całej sprawie szybko i bezpośrednio, nie siląc się na jakiekolwiek omówienia.
- Śnią nam się dziwne rzeczy i chyba wiemy, co oznaczają.
Wydawało mi się, że twarz Eda przybrała nieco bledszy odcień i to nie oznaczało niczego dobrego.
- Jakie rzeczy? Komu się śnią? - zapytała natychmiast Rose wyraźnie przejęta tym, co przed chwilą usłyszała.
- Z tego co wiem, mi, Ashtonowi i Chelsea. Możliwe, że innym w mieście też, ale oni raczej nie podejrzewają ich sensu - wytłumaczył Cal.
- Sny śmiertelnej przeszłości.
Spojrzałam na Eda, który wypowiedział te słowa, siedząc w fotelu, opierając spuszczoną głowę na dłoniach.
- Co proszę? - powiedział Calum, a jego wyraz twarzy dowodził, że wolałby wyrazić to dosadniejszymi słowami.
Trzy słowa wystarczyły, by przez całe moje ciało przeszedł zimny dreszcz, zamieniając każdy organ wewnętrzny mojego ciała w ostry sopel. Bywają momenty, że cała twoja odwaga i hart ducha ulatują gdzieś daleko.
- Mówiłeś, że domyślasz się, co oznaczają - odpowiedział Calumowi Ed.
- W mojej głowie nie brzmiało to tak złowieszczo - odparł chłopak.
- Skoro to jest już wyjaśnione, możemy pomówić o drugiej ważnej rzeczy, na którą się nie zgadzacie? - zapytałam, pragnąc jak najszybciej zmienić temat, zanim Cal powie o kilka słów za dużo.
- Nie ma mowy o wtajemniczaniu Chelsea ani Ashtona - potwierdziła swoje stanowisko Rose. - Mam rację Ed?
Starszy mężczyzna przez chwilę milczał, jednak kiedy podniósł wzrok, w jego oczach można było dostrzec, że zaczyna zmieniać zdanie w tej sprawie.
- Tylko ich dwoje, tak?
Przytaknęłam.
- Skąd wiecie, że nie wywołają paniki, że w ogóle wam uwierzą? Scarlett, słońce, jak długo znasz tę dwójkę? - dodała Rose, wciąż obstając przy swoim.
Otworzyłam usta, jednak nie mogłam wydobyć z nich żadnego dźwięku. Może dlatego, że podświadomie wiedziałam, że kobieta ma rację, ale odsuwałam od siebie tę możliwość jak najdalej.
- Zważając na pojawienie się snów śmiertelnej przeszłości uważam, że istnieje luka w naszych zasadach i należy przyzwolić na wtajemniczenie tych młodych ludzi - powiedział Ed ku oburzeniu Rose.
- Zrobimy to dzisiaj - odparł Calum, widocznie zdenerwowany, co mogłam z łatwością zauważyć po tym, jak zarysowywała się jego szczęka za każdym razem, gdy ściskał zęby.
Kiwnął głową w stronę Eda i powoli oboje zaczęliśmy wycofywać się w stronę wyjścia.
W pewnym momencie jednak Cal odkręcił się i rzucił na odchodne pytanie w stronę starszego mężczyzny:
- Co oznaczają te sny poza tym, co oczywiste?
Ed chwilę wahał się, po czym pokręcił zrezygnowany głową, jednocześnie nie udzielając nam jednoznacznej odpowiedzi. Powiedział za to coś innego, co sprawiło, że Calum ścisnął mocniej moją dłoń.
- Czas ucieka trzy razy szybciej, gdy uświadamiamy sobie, jak mało go nam zostało...



Siedzieliśmy w moim mieszkaniu z braku możliwości na podłodze i materacu. Nikt z naszej trójki od kilku minut nie wypowiedział ani jednego słowa, Chelsea i Ashton wciąż przetwarzali najwyraźniej wszystko, co im przekazaliśmy.
W końcu pierwszy przełamał się Ash i z nerwowym śmiechem zapytał:
- Nabraliście nas, brawo ludzie!
Na naszych twarzach nie zagościły jednak nawet półuśmiechy, żadne z nas nie miało też odwagi spojrzeć na drugą osobę bez spuszczania wzroku po sekundzie kontaktu wzrokowego.
- Teraz to wszystko ma sens... - szepnęła Chelsea, tępo gapiąc się w ścianę naprzeciw niej.
- To są jakieś jaja! - krzyknął Ash, po czym gwałtownie wstał i zaczął krążyć po pokoju, przeczesując palcami swoje włosy w nieładzie.
Calum śledził jego trasę, chyba obawiając się, by nie walnął zaraz w ścianę tak mocno, że odpadłby tynk.
- Możesz usiąść? - zapytał przyjaciela.
- Usiąść?! Mam usiąść?! - krzyknął Ashton. - Mówisz mi, że znajdujemy się w jakimś pierdolonym mieście, które tak naprawdę nie istnieje i wszyscy tak naprawdę gnijemy gdzieś w ziemi. Mówisz mi, że nie żyję, a teraz każesz mi usiąść?
- Kiedy przedstawiasz to w ten sposób... - mruknął Calum.
- Wiecie co jest najgorsze? - zapytał retorycznie Ash i sam sobie odpowiedział: - Najgorsze jest to, że wam kurwa wierzę! Że nawet nie próbuję myśleć, że sobie to wymyśliliście, bo w głębi czuję, że to prawda.
Po tym, jak chłopak wybuchnął, poczułam, jakby ze mnie również ktoś spuścił całe powietrze. Ashton jako jedyny potrafił wyrazić bez ogródek to, co wszyscy myśleliśmy, jednak baliśmy się wypowiedzieć to na głos z obawy przed tym, że wtedy będziemy musieli przyjąć na swoje barki kolejny ciężar, który do tej pory udawało nam się od siebie oddalać.
Żyliśmy w świadomej nieświadomości bez chęci do jakiekolwiek zmiany.
- Scarlett - odezwała się nagle Chelsea, patrząc wprost na mnie. - Co zamierzasz zrobić?
Zdziwiło mnie, że zamiast roztrząsać inne zagadnienia, ona poświęciła uwagę mojej sprawie.
Wzruszyłam ramionami, nie wiedząc, co mam jej odpowiedzieć. Z jednej strony czułam, że podjęłam decyzję, ale ta pewność rozpływała się w powietrzu za każdym momentem, gdy moje oczy spotykały się z brązowymi tęczówkami Caluma, które niemo podpowiadały mi, że podejmuję złą decyzję.
- Naprawdę jeszcze się zastanawiasz? - zapytał ze złością i zdziwieniem Ash.
Czułam się jak pod ostrzałem, bo wszyscy oczekiwali ode mnie odpowiedzi, której nie miałam.
- To nie jest takie proste! - krzyknęłam sfrustrowana, powstrzymując łzy, które ze złości nabiegły mi do oczu.
Wstałam i szybko podeszłam do okna, stając tyłem do reszty w obawie, że zobaczą wilgoć pod moimi powiekami.
- No co... - bąknął Ashton, zapewne pod wpływem karcącego wzroku Chelsea.
- Mam genialny pomysł! - rozpromienionym głosem odezwała się dziewczyna. - Pojedźmy do domku nad jeziorem, zapomnijmy na chwilę o tym wszystkim. Tak czy inaczej, jutro jest kolejny dzień.
- Jedźcie beze mnie - powiedziałam.
Na chwilę wszyscy zamilkli, a ja usłyszałam tylko jak Chelsea szepnęła Ashtonowi 'chodź' i wyszła z nim z mieszkania.
Czułam, że dłużej nie mogę powstrzymywać łez, które popłynęły po moich policzkach jak tylko usłyszałam odgłos zamykanych drzwi. Zacisnęłam mocno jedną dłoń w pięść, niemal raniąc sobie paznokciami skórę. Prawdopodobnie bym to zrobiła, gdyby nie inna dłoń, która otoczyła moją, przyciągając ją jednocześnie do ciepłych ust i całując jej zewnętrzną stronę.
Calum podszedł do mnie, a ja nawet tego nie zauważyłam, skupiona na tłumieniu w sobie wszystkiego, co czułam.
Objął mnie, wcześniej obracając w swoją stronę i pozwolił, bym przez chwilę drżała w jego szerokich ramionach, nie każąc mi ze sobą rozmawiać. Ludzie, którzy rozumieją, że czasami ważniejsze jest milczenie niż jakiekolwiek słowa, są ludźmi, których należy doceniać w swoim życiu.
Gładził mnie po włosach, próbując w jakiś sposób uspokoić, ale sam sposób w jaki mnie przytulał wystarczał. Po chwili uspokoiłam się, zawstydzona, że rozkleiłam się jak małe dziecko.
- Przepraszam - powiedziałam.
- Za co? Za to, że masz uczucia? Czy może za to, że trzymasz się ciągle, chociaż już dawno mogłabyś się poddać?
Spojrzałam na niego z wdzięcznością za to, co właśnie powiedział. Nie sądziłam, że Calum potrafił być tak dojrzały, chociaż lubiłam widzieć w nim to, co potencjalnie było niezauważalne.
- Nie wolałabyś posiedzieć sobie ze mną na dachu zamiast jechać do domku Chelsea? - zapytał nagle.
- Czytasz mi w myślach?
Uśmiechnął się i napisał krótkiego sms'a do Ashtona, by jechali z Chelsea sami. Podejrzewam, że powinien mu jeszcze podziękować za taką okazję, by zostać z dziewczyną sam na sam.
Po chwili byłam już na zewnątrz, stojąc na schodach przeciwpożarowych. Calum wyszedł za mną, jednak kiedy wspięłam się na tyle wysoko, by wejść na dach, on zawołał, bym poszła sama, a on dołączy do mnie za chwilę.
Pojawił się tam kilka minut później, ciągnąc ze sobą instrument.
- Myślałam, że grasz tylko na basie - powiedziałam zdziwiona, widząc akustyczną gitarę.
- Mam wiele talentów - odparł z uśmiechem.
Usiadłam na twardej powierzchni, patrząc, jak chłopak usadawia się naprzeciwko mnie.
Pomyślałam, że kiedy trzyma w dłoniach coś, co potrafi kontrolować i wie, że jest w stanie stworzyć coś pięknego tylko za pomocą strun, staje się skupiony i pewniejszy siebie.
- Te kilka dni... - zaczęłam, ale Calum natychmiast mi przerwał.
- Nieważne. Prawdę mówiąc, przypominałem sobie wtedy o twojej liście życzeń. Pomyślałem, że wszystkie punkty da się połączyć w pewien sposób. Może nieodzywanie się do siebie to nie był taki zły pomysł. Oczywiście, traciliśmy czas, ale z drugiej strony, teraz będziesz mieć coś, dzięki czemu mnie zapamiętasz. Nie wiem, w jaki sposób odbywa się cały ten powrót do żywych, nie wiem też, czy mógłbym dać ci coś materialnego. Jest jednak coś, co może pozostać z tobą bez względu na wszystko. Możesz zapomnieć kiedyś jak wyglądałem, możesz zapomnieć mój dotyk, ale nigdy nie zapomnisz melodii, która zapisze się w twojej głowie. Więc jedyne, co musisz zrobić, to posłuchać, Scarlett. I nie uszami, ale przede wszystkim sercem, tylko w ten sposób mogę stać się częścią ciebie już na zawsze.
Otarłam pojedynczą łzę, która spłynęła mi po policzku, nie potrafiłam jednak nic powiedzieć, więc po prostu skinęłam głową.
Calum spojrzał na mnie i zaczął powoli przesuwać palcami między strunami, wydobywając z nich melodię, która sprawiała, że na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka.
- I drove by all the places we used to hang out...
Głos chłopaka przenikał przez moje ciało, dostając się do środka i działając niczym lek na wszystko, co złe.
- If today I woke up with you right beside me, like all of this was just some twisted dream - zaczął Calum bardziej zachrypniętym głosem, jakby walczył z własnymi emocjami, po czym dokończył, patrząc wprost na mnie - I'd hold you closer than I ever did before and you'd never slip away and you'd never hear me say...
Gdy skończył, moje oczy szkliły się, a słowami nie potrafiłam wyrazić tego, co czułam. Wtedy wstałam i wyciągnęłam w jego stronę rękę, którą posłusznie złapał swoją dłonią. Bez słowa zeszliśmy z powrotem do mojego mieszkania, delikatnie drżąc z zimna i emocji.
To niesamowite jak krótki, spokojny moment potrafi wywołać przeżycia intensywniejsze niż jakakolwiek ekstremalna czynność.
Chwilę później siedzieliśmy już na materacu w mojej a'la sypialni, próbując ogrzać się dwoma kocami, które chyba kiedyś przyniosła mi Rose. Oboje milczeliśmy, chociaż w naszych głowach kotłowały się tysiące myśli, których po prostu nie byliśmy w stanie wyrazić w werbalny sposób.
- Może to błąd - odezwał się nagle Calum.
- Wykreśl 'może', dodaj 'na pewno'.
Chłopak pokręcił zrezygnowany głową.
- Nie możemy się do siebie przywiązywać, bo wtedy rozstanie będzie za bardzo bolało - powiedział cicho Calum.
- Za późno - szepnęłam. - Teraz możemy tylko zminimalizować skutki naszych działań.
- Niby jak? - zapytał, marszcząc brwi.
- Tak.
Przycisnęłam jego wargi do moich z taką gwałtownością, której sama się nie spodziewałam. Pocałunek był silniejszy niż jakikolwiek poprzedni i prawdziwszy, niż cokolwiek, co spotkało mnie w życiu. Nie zorientowałam się, kiedy moje plecy spoczęły na miękkim materacu łóżka, przyciskane przez drugie ciało.
Zatapiałam się w oceanie dotyku dłoni Caluma na mojej skórze, delikatnych dreszczy pojawiających się, ilekroć jego usta stykały się z moimi wargami. Tonęłam w jego silnych ramionach i chociaż momentami brakowało i powietrza, wcale nie zamierzałam wracać na powierzchnię.
Tej nocy z mieszkania wyżej nie dochodziły dźwięki basowej gitary, bo dłonie, które zawsze wprawiały w drżenie jej struny, tym razem sprawiały, że drżało jedynie moje ciało.
Nie słyszałam pomruków zwiastujących zmiany, ignorowałam błyski, które rozświetlały co jakiś czas niebo. Jedynym, co pobrzmiewało echem w mojej głowie był głos Caluma.

I remember the day you told me you we're leaving...

_______

Nie życzę wam jeszcze wesołych świąt, bo możliwe, że się 'spotkamy' jeszcze przed 24 :)
Cytat pochodzi z Lalki Prusa, jednej z najlepszych lektur szkolnych według mnie, chociaż jeszcze nie skończyłam jej czytać, ale styl pisania to coś pięknego.
Tradycyjnie, mam nadzieję, że rozdział się wam podobał, a jeśli się podobał, to pozostawcie po sobie gwiazdkę lub jeszcze lepiej - komentarz.
M. (@IRWINFLEX)



8 komentarzy:

  1. O jezu zaraz sie porycze to smutne kurde kazda jej decyzja po czesci bedzie zla to takie frustrujace i jeszcze konczysz w takim momencie lol moze next jako prezent swiateczny? Byloby fajnie czekam niecierpliwie

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział,już nie wiem co wybierze Scar ale mam nadzieję,że podejmie właściwą decyzję ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak smutno :C ale cudo jak zawsze :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow to było coś coraz bardziej jestem ciekawa jaka decyzje podejmie i co się stanie z nimi i jak to wszystko się zakończy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytać tak uczuciowy blog i słuchać jeszcze piosenki smutnej.. Nie no prawie płaczę przysięgam :(: cudowne po prostu

    OdpowiedzUsuń
  6. to jedno z najbardziej pokręconych, najdziwniejszych i najlepszych opowiadań jakie kiedykolwiek przeczytałam, dosłownie je pochłonęłam i chcę więcej
    Miałaś po prostu niesamowity pomysł
    Wow - tyle mogę powiedzieć

    OdpowiedzUsuń
  7. przeczytałam swój poprzedni komentarz i zaciekawiło mnie ponownie to samo. jak zginęła scarlett? tak napisałam pod tamtym rozdziałem, a w tym nie uzyskałam odpowiedzi. ciekawa jestem, nawet bardzo.
    nie ważne jaką decyzję ona podejmnie, będzie mi smutno.
    bo jednak chciałabym zobaczyć ją w świecie żywych, czy by pamiętała. ale jednak zostawiać caluma?
    trochę dziwne są te sny, może nawet bardzo. co one oznaczają? wiem, że scarlett musi podjąć decyzję, ale oni też? nie rozumiem
    super rozdział, jeju, jak każdy. masz wielki talent x

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mogę dojść do siebie po tym, co przeczytałam. Piękne, po prostu. *.*
    Nie dziwię się reakcji Ashtona, chociaż na pewno z jego perspektywy wygląda to zupełnie inaczej niż z perspektywy Scarlett. Jedynie Chelsea wykazała trochę zrozumienia. Ta decyzja na pewno nie będzie łatwa; lecz z drugiej strony myślę, że los nie przez przypadek sprawił, że trafiła do Neverland. Myślę, że tak miało być. Miała poznać Caluma, zakochać się i z nim zostać...
    Taka piękna była ta scena na dachu. Jeju, nie wiem, jak innych, ale te cytaty z Amnesii rozbroiły mnie do reszty. :') To było takie... smutne i wspaniałe jednocześnie. ♥
    A ta ostatnia scena, to... już od roku czytam opowiadania typu fanfiction, a z tak pięknym opisem się jeszcze nie spotkałam. Wierz mi, że nie pisałabym tak, gdyby tak nie było. Czytam to już drugi raz i na pewno będą kolejne. Jesteś cudowna! ♥
    Kończąc, mówię tylko "do zobaczenia". Życzeń nie będę Ci jeszcze składać, skoro spotkamy się jeszcze przed 24. grudnia. :****

    OdpowiedzUsuń

Czytelnicy